Życie w szalonym tańcu wiruje
ludzie w maskach codzienności
każdy skrycie coś knuje
pragnąc szczerej miłości
Przebierańców co niemiara
karoce pełne kozłów ofiarnych
w kącie stoi poczciwa wiara
przygląda się resztkom stworzeń marnych
Piękne anioły co dawno upadły
osły oporne i zawsze uparte
książęta którym młode lata przepadły
walory ludzkie, czy są tu coś warte
cel jeden dzisiaj wszyscy mają
królem, królową być życia balu
walczą zacięcie, choć przyszłości nie znają
a wygra starość w zwiewnym zmarszczek woalu
/ Aniek - "Trwa karnawał" /
Pisząc poprzedniego posta miałem w planie kolejnego, też o karnawale,
dlatego w tytule dałem numer jeden.
Dzisiaj kolej na numer dwa.
W sobotę 06 lutego leciałem do Ekwadoru z planem, że nazajutrz w niedzielę będę w Ambato, w tym około 150 tysięcznym mieście położonym w środkowym Ekwadorze, na wysokości 2500 - 2600 m npm. pomiędzy andyjską Kordylierą Wschodnią a Zachodnią. Miasto to jest nieformalną stolicą krainy tzw. "ogrodów Ekwadoru" - śródgórskiej doliny znanej z pięknych krajobrazów. Planowałem, że zdążę do Popielcowej Środy opublikować swój kolejny karnawałowy post, że pokażę Wam zdjęcia z tej, wtedy nie wiedziałem jeszcze jak bardzo ciekawej parady. Rzeczywistość była inna. Okazało się, że nie mam dostępu do internetu, nie mam czasu, a chyba też nie mam sił. Chciałem jak najwięcej zobaczyć, zrobić jak najwięcej zdjęć, więc wczesne wstawanie, bardzo dużo przejazdów, zmiany wysokości, zmiany klimatów. Myślę, że właściwszy tytuł dzisiejszego wpisu powinien być : "A myśmy się spodziewali..."
Dzisiaj chociaż to już trzeci tydzień Wielkiego Postu ja opóźniony w rozwoju piszę jeszcze o karnawale.
Dzisiaj chociaż to już trzeci tydzień Wielkiego Postu ja opóźniony w rozwoju piszę jeszcze o karnawale.
W wielu ekwadorskich miastach odbywają się karnawałowe parady, ale Ambato jest ich liderem.
To tu od z górą 60-ciu lat odbywa się coroczny karnawałowy festiwal kwiatów i owoców.
To tu od z górą 60-ciu lat odbywa się coroczny karnawałowy festiwal kwiatów i owoców.
Na fasadzie "białej" katedry stworzony jest z kwiatów i owoców ogromny ołtarz nawiązujący swoimi obrazami do tematu Roku Miłosierdzia.
Już w sobotę chodniki ulic którymi będzie przemieszczać się niedzielna parada są obstawiane, rezerwowane, zajmowane przez ciekawskich, którzy zjeżdżają się z różnych stron nie tylko Ekwadoru, ale i /patrz autor/ świata. Każdy szuka wolnego skrawka chodnika gdzie mógłby ustawić wykupiony za dwa dolary plastikowy taboret. Montowane są też prowizoryczne trybuny z elementów rusztowań budowlanych.
Czas oczekiwania wykorzystują wszelkiego rodzaju sprzedawcy. Można kupić owoce, coś do picia, coś do jedzenia czy to na zimno, czy na gorąco, coś słodkiego, coś słonego. Można zaopatrzyć się w okulary, parasol przeciwsłoneczny, albo tylko w kapelusz.
Można też wyczyścić sobie buty.
Parada rozpoczyna się o godzinie 9.00. Sam przemarsz wszystkich grup trwa ok godziny, ale parada przechodzi przez wiele ulic tak, że całość trwa ona około cztery - pięć godzin.
Jak zaznaczyłem przed przejściem uczestników parady ulica zajęta jest przez tłum handlarzy, a także jednego fotopstrykacza z Polski. Kiedy nadchodzi czoło parady całą szerokością ulicy jadą dwa, lub trzy samochody i zmuszają wszystkich do zajęcia miejsca na chodnikach, lub wycofania się. Handlarze są przeganiani przez policję, a mimo to nadal ich nie brakuje wśród paradujących.
Po przejściu służb porządkowych i policyjnych ulicę zajmuje maszerująca orkiestra, a potem w perspektywie ulicy pojawia się barwna platforma cała ustrojona kwiatami i owocami na której prezentuje się Królowa Ambato :
Kolejne kwiatowo-owocowe platformy, a było ich jeszcze 24
prezentują szkoły średnie i wyższe, organizacje, oraz okoliczne kantony (powiaty).
Kilka z nich chcę pokazać.
Za każdą platformą, albo na kolejnej platformie grała orkiestra, albo ciągnięta była przyczepka z nastawionymi na full głośnikami i w rytm podawanej muzyki paradująca w tej grupie młodzież idąc tańczyła. Przyglądałem się tym młodym ludziom, którzy już czwartą godzinę tak tańczą. Widać było już ich zmęczenie, ale i radość i zaangażowanie. Nic nie przeszkadzało im tańczyć i wznosić okrzyki " vivat Ambato ".
Miałem okazję widzieć taką grupę już po paradzie, gdzie niektórzy siedząc na chodnikowych krawężnikach, już na bosaka, oblepiali poobcierane stopy plastrami. Nie przeszkadzało im to wcale w uśmiechu darowanym jakiemuś nieznanemu Polakowi.
Wszystko się kiedyś kończy.
Zaczynamy się rozchodzić
Parada paradą, festiwal festiwalem, karnawał karnawałem, ale śmieci ktoś musi posprzątać.
Przemarsz tych wszystkich grup - dwudziestu czterech miejscowych ze swoimi platformami, oraz z krajów latynoamerykańskich - Argentyny, Chile, Meksyku i innych, a także wzbudzająca ciekawość wszystkich grupa Chińczyków to wszystko to jeszcze nie koniec karnawału. Praktycznie tuż po przejściu ostatniej grupy rozpoczyna się, mające wieczorem swoją kulminację, szaleństwo wojny na piankę w spreju. Można ją kupić od wszędobylskich sprzedawców i mając przynajmniej dwa pojemniki w ręku próbować, będąc już cały biały od pianki, też zadawać ciosy innym. Wolni od piankowych ataków są tylko policja oraz stragany i sklepy. Nie zauważyłem by kogoś taki piankowy atak zezłościł. Wszyscy, mimo że niektórzy zwłaszcza ci z Polski, próbowali się bronic, unikać piankowych strzałów, przyjmowali fontanny pianki ze spokojem, a nawet z uśmiechem.
O karnawale to już chyba wszystko.
Zapraszam, za kilka dni, na kolejne moje zdjęcia z Ekwadoru.
\
No wreszcie się doczekałem!!!???
OdpowiedzUsuńNa paradzie raczej sami autochtoni, nie licząc jednego pana z Polski?