wtorek, 27 listopada 2018

BRATNIA  DUSZA


Jak się spotka bratnią duszę,
to i temat każdy znany.
Choć osobne wspólne bycie,
żywot zdał się przerabiany.

O czym powiesz, czy pomyślisz,
macie zwykle jedno zdanie.
Czekasz nawet, że jak wyśnisz,
duch snu na twej drodze stanie.

Nie odbiera to sił twoich,
choć z was dwojga tyś połowa
i w nadziei marzeń swoich,
wrażeń szukasz znów od nowa.

Więc przez życie brniesz radośnie
z bratnią duszą jak na warcie.
Gubisz lęki, serce rośnie,
a w potrzebie masz w niej wsparcie.


                                   /  ChybaMarzycielka   - " Bratnia dusza "  / 




   Bratnia dusza to jak mówi najprostsza definicja - osoba bliska pod jakimś względem. A pod względem jakim? Tu możemy wymieniać wiele, wiele płaszczyzn na których tę bliskość możemy zauważyć.
   W moich ostatnich postach pojawiło się chyba to określenie - "bratnia dusza" w stosunku do siostry Joanny, tej siostry która zaprosiła mnie do Surgutu na Syberii. Zaprosiła mnie właściwie tylko na kawę, a ja przyleciałem tam całym sobą. 
    Joannę poznałem jako małą Janę i takie imię do niedawna jeszcze używałem. Poznałem Janę razem z Jej siostrą bliźniaczką Tereską. Te dwie siostrzyczki, wtedy małe dziewczynki, pojawiają się jako dobre duszki - bratnie dusze w naszej historii ostatnich prawie 30-tu lat. Teraz, kiedy Joanna wyrosła, spoważniała i swoje życie oddała na służbę Jezusowi posługując jako siostra zakonna w zgromadzeniu Sióstr od Aniołów, zwracam się do niej "Asia". Właściwie? Nie wiem. 

z Asią w czasie moich odwiedzin Syberii :


   Janę i Tereskę, ich rodziców Jana i Weronikę Andruszczyszynów oraz siostry poznałem w sierpniu 1991 roku na rekolekcjach Domowego Kościoła w Iwoniczu. Wśród gromadki dzieciaków dwie identyczne, jednakowo ubrane dziewczynki były dla mnie nie do odróżnienia. Pytałem się ich mamy Weroniki jak ona je rozróżnia. Odpowiedziała: "przecież są całkiem inne", ale pomogła mi. Kazała odgarnąć grzywkę jednej z nich, jeżeli zobaczę na czole mały pieprzyk, jest to Jana, jeżeli pieprzyka na czole nie ma to Tereska.

Miejsce Piastowe - zbiorowe zdjęcie uczestników rekolekcji :
bliźniaczki, jedna w białej bluzce i granatowej spódniczce stoi przed mamą Weroniką,
druga w kraciastej sukience stoi przed Tadeuszem W.
między nimi tato Jan z najmłodszą wówczas córką Anią.


   Muszę tutaj wyjaśnić wszystkim nieznającym Andruszczyszynów. Jest to polska rodzina mieszkająca w Ukrainie w niedużym miasteczku Gwardiejskie na Podolu. W 1991 roku siedem rodzin z Ukrainy brało udział w rekolekcjach DK w Polsce, z tego cztery rodziny w Iwoniczu. Andruszczyszynowie przeżywali rekolekcje z czwórką swoich córek Dzisiaj ich rodzina jest większa o kolejną córkę i syna.
   Jan i Weronika Andruszczyszyn po przeżytych w Polsce rekolekcjach wraz ze swoim proboszczem ks. Wiktorem Tkaczem utworzyli krąg DK w swojej parafii co dało początek prężnie rozwijającej się w Ukrainie wspólnocie Domowego Kościoła.
   Miałem okazję bliżej poznać tę zacną rodzinę. W czasie naszych licznych wyjazdów na Ukrainę - byliśmy przez osiem lat parą odpowiedzialną za Domowy Kościół w Ukrainie, wiele razy się z nimi spotykaliśmy. Poznałem również rodziców Weroniki - Franciszkę i Antoniego, osoby wielce zasłużone w zachowaniu polskiego języka i katolickiej wiary wśród najbliższych.

maj 1992 rok - pierwsze rekolekcje DK w Gwardiejsku :
bliźniaczki w pięknie haftowanych bluzeczkach stoją rozdzielone 
przez chłopca w bordowym, z białym pasem dresie.


z siostrą Jadwigą Skudro i małymi Andruszczyszynkami :
bliźniaczki Jana i Tereska, w środku Wiktoria, niżej Ania
 w czasie rekolekcji w Gwardiejsku


   Ukrainę odwiedzałem kiedy posługiwaliśmy jako para odpowiedzialnych za tworzące się tam kręgi DK, potem nasze bliższe kontakty się urwały. 
    Bliźniaczki Jana i Teresa skończyły już szkołę średnią i rozpoczęły studia w Grodnie w filii Uniwersytetu Białostockiego. Po pierwszym roku przeniosły się do Polski by kontynuować studia na uniwersytecie w Toruniu, gdzie ukończyły pedagogikę.
   Z Anduszczyszynami miałem okazję się spotkać po kilku latach w Konstancinie Jeziornej, gdzie jako nowicjuszka u Sióstr od Aniołów znalazła się ich córka Wiktoria. Wybrała ona drogę swej cioci Ani, która dużo, dużo wcześniej odkryła powołanie do tego zgromadzenia.

 spotkanie w Konstancinie Jeziornej :
po prawej rodzice Weronika i Jan, ja siedzę obok nowicjuszki Wiktorii,
towarzyszy nam jeszcze siostra Halina.


   W 2005 roku, kiedy współprowadziliśmy rekolekcje DK w Sewastopolu na Krymie, mieliśmy okazję w powrotnej drodze odwiedzić Gwardiejskie. W parafii, gdzie proboszczem był wtedy ks. Jarosław Gąsiorek, powstawał ośrodek rekolekcyjno-formacyjny Ruchu Światło-Życie na Ukrainie. Teresa Andruszczyszyn w tym ośrodku pracowała, natomiast druga z bliźniaczek Jana poszła w ślady swej młodszej siostry Wiktorii, była w nowicjacie u Sióstr od Aniołów

 spotkanie w Gwardiejsku :
Teresa pierwsza z lewej. 
Są już najmłodsze dzieci Jana i Weroniki - Benedykt i Weroniczka.


   Teresa postanowiła swoje życie związać z Ruchem Światło- Życie, a konkretnie z jednym z dzieł tego Ruchu instytutem świeckich - Wspólnotą Niepokalanej Matki Kościoła. Spotkałem ją na Centralnej Oazie Matce w maju 2007 roku w Krościenku, gdzie otrzymała błogosławieństwo i krzyż diakonijny.

COM - Krościenko 27 maja 2007


      02-sierpnia 2007 roku odwiedziliśmy Konstancin Jeziorną w związku ze srebrnym jubileuszem świętowanym przez znajome nam siostry Jolantę, Ewę, Elę, Danutę. Mieliśmy okazję spotkać się z nowicjuszką Janą i jej młodszą, ale już juniorystką siostrą Wiktorią. Tu w Kostancinie zorientowałem się, że Jana woli używać imienia Joanna. Wszyscy w zgromadzeniu zwracali się do niej - Asia. Nie starałem się wyłamywać. Odtąd i dla mnie Jana będzie siostrą Asią.  

z nowicjuszką Asią i juniorystką Wiktorią :


wyraźnie widać, że po mojej prawej stronie to Asia
- ma na czole pieprzyk, o którym wcześniej pisałem :


  Od czasu do czasu "zaglądałem" do sióstr w Konstancinie. w styczniu 2010 roku spotkaliśmy się z rodzicami bliźniaczek i siostrą Weroniki Anią, też Siostrą od Aniołów.

spotkanie z Weroniką i Janem Andruszczyszyn oraz siostrą Anią :


   We wrześniu 2011 roku Wiktoria Andruszczyszyna składała zakonne śluby wieczyste. Uroczystość ta miała miejsce w jej rodzinnym mieście, Gwardiejsku na Ukrainie. Mimo zaproszenia nie mogliśmy w tym świętowaniu uczestniczyć, współprowadziliśmy w tym czasie rekolekcje dla starszych małżeństw, ale zostały nam zdjęcia.

bohaterka dnia, siostra Wiktoria
 stoi pomiędzy ks. biskupem, a Matką Generalną Jolantą
bliźniaczki Asia i Teresa w pierwszym rzędzie po prawej.


 Wiktoria z mamą, swoim rodzeństwem :
Asia i Teresa przyklękły.


   Teresa wykorzystując swoje zdolności i pracę na Ukrainie, gdzie zbierała materiały, obroniła w kwietniu 2014 roku na KUL doktorat. Tematem pracy było "Postawy rodziców wobec wychowania seksualnego na przykładzie Ukrainy" Mieliśmy okazję pierwszy raz być świadkami takiej doktorskiej obrony. Przy tej okazji mogliśmy się spotkać i z rodziną Teresy i z wieloma znajomymi. Jako ciekawostkę podam, że Teresa w czasie tej obrony siedziała przy stole przy którym wykłady z etyki prowadził ks. Karol Wojtyła.

nasze zdjęcie z doktor Teresą Andruszczyszyn /w środku/
obok ks. bp Jan Niemiec i siostra Asia :



z siostrą Asią :


bliźniaczki Teresa i Asia :

  
KUL - pamiątkowa tabliczka na stole :


   W roku obrony doktoratu przez Teresę, siostra Joanna Jana - Asia złożyła 15 lipca 2014 śluby wieczyste w swoim zgromadzeniu Sióstr od Aniołów. Wspieraliśmy ją swoją obecnością i modlitwą.


w zakonnej kaplicy :


z siostrą Asią :


trzy siostry - Wiktoria, Asia, Teresa :


radość świętowania
z siostrą Asią, jej mamą Weroniką, rodzeństwem i ciocią Anią :
   

   Pani doktor, nasza Tereska kilka razy w drodze z Lublina, czy wracając z KKO Ruchu Światło-Życie odwiedzała nas w Rzeszowie co udało się udokumentować.

Teresa z Ireną :
w tle replika obrazu MB Sokołowskiej,
Królowej Świata, Opiekunki Ludzkich Dróg.


   Ja natomiast odwiedziłem, to znaczy, jak na wstępie już zaznaczyłem, byłem na proszonej kawie u siostry Asi w Surgucie na dalekiej Syberii. O mojej syberyjskiej wyprawie pisałem w moich poprzednich postach. Dzisiaj wracam tylko do kawy.




kawa u siostry Asi :



Kilka myśli z tematem "bratnia dusza":

prawdziwa bratnia dusza jest twoim lustrem,
osobą pokazującą ci wszystko co cię hamuje,
osobą która sprowadza twą uwagę na ciebie
abyś mógł zmienić twe życie.


celem bratniej duszy jest tobą wstrząsnąć,
rozszarpać trochę twoje Ego,
okazać ci twe przeszkody i uzależnienia,
złamać ci serce aby się otworzyło 
na wpuszczenie nowego światła.






wtorek, 20 listopada 2018

ROSJA  23

SYBERIA
- Tobolsk


Kraina pusta, biała i otwarta

Jak zgotowana do pisania karta.
Czy na niej pisać będzie palec boski
I ludzi dobrych używszy za głoski,
Czyliż tu skryśli prawdę świętej wiary,
Że miłość rządzi plemieniem człowieczem,
Że trofeami świata są: ofiary?
Czy też Boga nieprzyjaciel stary
Przyjdzie i w księdze tej wyryje mieczem,
Że ród człowieczy ma być w więzy kuty,
Że trofeami świata są: knuty?

                              / Adam Mickiewicz - " Dziady", cz. III.  Droga do Rosji /




   Tobolsk. Zastanawiałem się jaki wiersz wybrać na wstęp do dzisiejszego wpisu. Po głowie chodzą mi tylko słowa piosenki "Żeby polska" Jana Pietrzaka: "...i ruszała wiara w pole, od Chicago do Tobolska...". oraz podobne słowa z wiersza Jana Lechonia "Herostrates" - "...od egipskich piramid do śniegów Tobolska..."
    Ostatecznie, patrząc na historię zesłań Polaków (i nie tylko) na Syberię i rolę Tobolska jako miejsca centralnej administracji więziennej, takiej, powiedziałbym "rozdzielni" zesłańców, wybrałem fragment z III części "Dziadów" A. Mickiewicza.

     Nie zastanawiałem się wcześniej, nie planowałem tego, ale dzisiejszy mój wpis wypada w dniu, w którym wspominamy Św. Rafała Kalinowskiego. To on jako zesłaniec po Powstaniu Styczniowym, w 1864 roku przebywał w Tobolsku. Dzisiaj obok kościoła parafialnego w tym mieście stoi jego figura.

figura Świętego Rafała Kalinowskiego
przy kościele w Tobolsku : 


    Tobolsk, podobnie jak Tiumeń to miasta, które "chodziły mi po głowie". Miałem pragnienie by je zobaczyć będąc na Syberii. W poprzednim moim poście pisałem już, że główną w tym przeszkodą były odległości - setki kilometrów. Pisałem też, że aby coś się spełniło, trzeba mieć plany, pragnienia. Ja miałem.
    Tobolsk zaliczyliśmy w drodze powrotnej z Tiumenia. Mając do przejechania 800 km, zdawaliśmy sobie wszyscy sprawę z tego, że nie możemy zbyt wiele czasu poświecić na Tobolsk Myślę, że zwyciężyły tu moje pragnienia poparte argumentem - w tak długiej drodze potrzebna jest tak kierowcy, jak i pasażerom dłuższa przerwa. W rezultacie wróciliśmy do naszej bazy w Surgucie dopiero o 2-giej w nocy, ale przecież nocy o tej porze tu na północy nie ma, jest cały czas stosunkowo jasno.
    Kiedy zbliżaliśmy się do mojego wymarzonego miasta nasz cicerone, ks. Marek zapowiedział: "zaraz zobaczycie Hollywood". Ta dzielnica Los Angeles, poza tym że jest to ośrodek amerykańskiej kinematografii, znana jest z ogromnego, widocznego z daleka napisu - nazwy, umieszczonego wysoko na skałach nad miastem. Takie "hollywood" zafundował sobie również Tobolsk

tobolskie "hollywood" :

    Planując wyjazd na Syberię czytałem trochę o tym mieście, ale najbardziej zaintrygowało mnie zdjęcie zamieszczone w artykule o tobolskiej parafii. Przedstawiało ono nie za duży ceglany kościół obok którego na wzgórzu piętrzyły się mury i obronne baszty tobolskiego kremla. To wzgórze na zdjęciu i te kremlowskie mury zdecydowanie dominowało nad tym przytulonym, jakby przykucniętym kościołem. Nie wiem z jakiego miejsca było to ujęcie. Moje zdjęcia nie oddają tej przewagi kremlowskiego wzgórza nad kościołem.

w perspektywie ulicy widzimy kremlowskie wzgórze : 


pokazuje się nam również i kościół : 


wybudowany przez zesłańców w latach 1900-1907
kościół Świętej Trójcy w Tobolsku :


skromnie wyposażone wnętrze kościoła :


kaplica polska : 


    Jadąc do Tobolska wiedzieliśmy, że nie zastaniemy ks. proboszcza parafii, ale mieliśmy telefon do człowieka, który miał nam otworzyć świątynię. Okazało się, że jest to organista, który przybliżył nam historię kościoła i parafii, a także zaproponował nam mini koncert organowy. Instrument jest może niezbyt okazały, ale nasz muzyk potrafił  wykorzystać wszystkie jego możliwości. Wśród kilku wykonanych przez niego utworów, polonez "Pożegnanie ojczyzny" Ogińskiego, słuchany w tym miejscu powodował ciarki na plecach. Naprawdę, zaszkliły mi się oczy.
    Grające organy "zwabiły" do naszej świątyni turystkę z Gruzji. Weszła niepewnie z pytaniem: "czy i ona może posłuchać". Była okazja by z nią porozmawiać nie tylko o muzyce, ale i o Panu Bogu, i o jej wierze.

organy tobolskiego kościoła :


jeszcze pamiątkowe zdjęcie
i idziemy zwiedzać kreml :



   Tobolski kreml to biało kamienna twierdza usytuowana na płaskowyżu u ujścia rzeki Toboł do Irtysza, zwanym przylądkiem troickim. Majestatyczny kreml wygląda dosłownie jak biała korona wieńcząca to wzgórze. Twierdza ta pełniąca rolę obronną nigdy nie uczestniczyła w walkach dzięki czemu w jej wyglądzie architektonicznym nie zaszły żadne znaczące zmiany. Początki, najpierw twierdzy drewnianej, a po ogromnym pożarze już kamiennej to rok 1580. Całość twierdzy rozdzielona jest na części świecką i kościelną. Obie części opasane są kilkumetrowymi murami obronnymi z basztami. W części kościelnej dominuje zbudowany w latach 1683-1686 Sobór Uspieńsko-Sofijski (Mądrości Bożej i Zaśnięcia Matki Bożej) z dobudowaną w 1797 roku 75 metrową dzwonnicą. Sobór ten pełni funkcję katedry eparchii tobolskiej i tiumeńskiej Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Cześć świecka to centrum administracyjne władzy.
   W XIX wieku budowle kremlowskiego kompleksu powiększyły się o zamek więzienny. Ten więzienny kolos mógł pomieścić 1,5 tysiąca zesłańców i więźniów
   Po rewolucji 1917 roku budynki sakralne przemianowano na gospodarcze. W 1925 roku powstało tu jedno z pierwszych muzeów na terenie Syberii. W 1961 roku więzienie zostało przeniesione a tobolski kreml stał się pełnoprawnym Państwowym Muzeum-Skansenem.

z ks. Markiem przed kremlem : 




na tle prawdziwie włoskiego nieba
białe budowle pięknie się prezentują : 


   Jak już wspomniałem budynek soboru został oddany do użytku w roku 1686, ale pierwszy ikonostas został wstawiony do soboru dopiero 24 lata później, a polichromię wykonano jeszcze później - prawie sto lat po konsekracji soboru. Tak ikonostas jak i polichromię zmieniono w drugiej połowie XIX wieku.
    Całe wyposażenie soboru zostało całkowicie zniszczone w latach porewolucyjnych, gdy nie pełnił on funkcji religijnych, świątynię zaadaptowano wówczas na magazyn zbożowy. Dopiero w latach 60-tych ub. wieku obiekt przeznaczono do remontu, który przeprowadzono w latach 1980-86. Dzisiaj świątynia jak i cały tobolski kreml pełni funkcję muzeum-skansenu. Od lat 90-tych sobór został również przywrócony do użytku liturgicznego.
   


migawki z wnętrza soboru : 


na dziedzińcu wewnętrznym : 





cerkiewne kopułki : 


kołokolnia - dzwonnica : 


 przez piękną bramkę wychodzimy na zewnątrz murów :


 widok ze wzgórza kremlowskiego na Tobolsk :
widok na rzekę Irtysz :
Tobolsk położony jest na wyższym brzegu rzeki
na przeciwległym brzegu widoczne 
wszechobecne bagna Niziny Syberyjskiej 


kościół parafialny widziany z wysokości 
kremlowskich murów : 


   Cześć świecka tobolskiego kremla pełniąca zawsze rolę centrum administracyjnego władzy, dzisiaj w większości zaadaptowana została na muzea. Niestety nie mieliśmy czasu by je zwiedzić. Pozostało mi tylko zdjęcie baneru z ich reklamą.

baner z informacją o kremlowskich muzeach :





Kreml to siedziba władzy, a więc kilka złotych myśli na ten temat :


wszyscy chcą stać przy sterze, 
nikt nie chce wiosłować. 


najgorszym panującym jest taki,
który nie panuje nad sobą.


tylko ten umie rządzić,
kto umie być posłusznym władzy.


można zbudować tron z bagnetów, 
tylko kto na nim usiądzie.