czwartek, 3 marca 2016

NAUCZ MNIE SŁUCHAĆ


Nie mów, że tego nie można słyszeć co odbierają jasne źrenice
Chodź ze mną częściej w noc bez księżyca, a ja cię słuchem patrzeć nauczę
Powiodę szeptem ścieżką tajemnic, mroczne ostępy cicho przemierzysz
Gdy - krocząc w końcu ciemną doliną, usłyszysz słońce - wtenczas uwierzysz

                                                                                         /Bronek z Obidzy/



   Z kim, lub z czym może kojarzyć się Ekwador. Powinien kojarzyć się z równikiem, bo to oznacza po hiszpańsku. Dla mnie pierwsze skojarzenie to Pacyfik - Ocean Spokojny. Przecież będąc w Ekwadorze mogę dotknąć tego największego zbiornika wody na Ziemi, zajmującego 30% jej powierzchni.
Spokojnym nazwał go portugalski żeglarz będący w służbie hiszpańskiej Ferdynand Magellan, gdyż przez większą część jego wyprawy dookoła świata pozostawał spokojny. Faktycznie to na tym oceanie zanotowano najwyższą w historii falę o wysokości 34 metrów w czasie huraganu w 1934 roku.



faktycznie wygląda całkiem spokojnie


na brzegu leniwie wylegują się rybackie łodzie

   
fale czasem lubią człowieka sponiewierać


  Ocean to naprawdę bardzo dużo wody, ale teraz w lutym w Ekwadorze jest pora deszczowa i mimo narzekań, że z tym klimatem ostatnio coś się porobiło, wody nie brakuje.
   Marzyło mi się zobaczyć kanion Rio Pastaza. Jest to rzeka będąca w zlewni Oceanu Atlantyckiego - a miałem być nad Pacyfikiem. Skrajem tego kanionu prowadzi droga między Banios a Puyo, otoczona ze wszystkich stron przez strome góry porośnięte lasem deszczowym.


Rzeka płynie głębokim jarem. Na wysokim skalnym brzegu położone jest Banios.
Nagle ta rzeka ma zmieścić się w tej wąskiej rozpadlinie ziemi :



podobno są śmiałkowie, którzy przepływają na pontonach tę szczelinę


Na pewnym odcinku rzekę przegrodzono zaporą. Woda produkuje prąd.
Widzimy tu wodospad stworzony przez człowieka


ale te wodospady stworzyła natura


Człowiek stara się wykorzystać cuda natury do robienia pieniędzy. 
Tarabita to stacja gdzie można przesiąść się do metalowego, zawieszonego na linach kosza
i pofrunąć nad doliną. Można z kosza zrezygnować i frunąc w samej  tylko uprzęży.
Jeżeli nie grozi ci choroba morska, nie masz lęku wysokości warto spróbować.
Potwierdzam, warto.  
     
wodospadów na rzekach Ekwadoru można spotkać wiele 



Najpotężniejszym, robiącym naprawdę wrażenie
jest kaskada Pailon del Diablo - Diabelski Kocioł
Tu praktycznie nie można robić zdjęć będąc bezpośrednio przy kaskadzie.
Omiata nas, zalewając obiektyw, bryza wiejąca od roztrzaskującej się o skały wody. 
Mimo kurtki z założonym na głowę kapturem jestem cały mokry.
Ukośną, skalną szczeliną na czworakach wdrapujemy się w górę kaskady, 
 kiedy wychodzimy na zewnątrz, nie można nawet rozmawiać, ogromny huk i wszędzie woda.
Przewodnik ostrzegał nas, że teraz, przy tych opadach deszczu nie wejdziemy pod wodospad.
Faktycznie nie ma szans. Schodzimy tą samą drogą, na czworakach do tyłu, w dół.
Wycofujemy się na będący kilkadziesiąt metrów niżej linowy mostek.
 Teraz można zrobić fotkę, ale mój obiektyw mimo wszystko nie obejmuje całej kaskady.
Po prostu jest to bardzo, bardzo dużo wody.
Na zdjęciach dopiero widzę jak małe są drzewa w stosunku do kaskady
   



Wodospady są piękne, ale są też rzeki płynące spokojnie


W takiej spokojnej rzece można urządzić sobie kąpielisko : 


Jeżeli jest potrzeba, można zrobić pranie : 



Zrobiło się bardzo mokro w moim dzisiejszym wpisie,
ale to jeszcze nie koniec.
Chciałbym pokazać Wam jeszcze dwa jeziora wulkaniczne.

Jedno z nich to jezioro kalderowe - Cuincocha, powstałe w kalderze 
czyli zagłębieniu powstałym w wyniku zapadnięcia się komory pomagmowej 
wraz ze stożkiem wulkanicznym :



  

Drugie z jezior to Quilotoa - jezioro kraterowe.
Widziałem sporo ciekawych miejsc w Ekwadorze ( na pewno nie wszystkie i nie najciekawsze),
ale o tym jeziorze mogę powiedzieć, że to perełka, którą trzeba, będąc tutaj, koniecznie zobaczyć.
Korona krateru to wysokość prawie 3950 m npm, a do wody trzeba zejść ok 300 m 
Krater ma ok. 3 km średnicy i można go obejść idąc po skałach w wulkanicznym pyle.  
No i ważne jest aby trafić na pogodę, bo w chmurach nic nie widać.    



Laguna Quilotoa też nie zmieściła mi się w obiektywie,
ale zmieścił mi się delikatny uśmiech spotkanej tu Julii 
- tak ją ochrzciliśmy, bo nie chciała zdradzić nam swojego imienia.

 


Proszę potraktować ostatnie zdjęcia jako zaproszenie do kolejnego posta.
Tu nad Quilotoa spotkałem ciekawych ludzi.
Chcę ich pokazać.  


4 komentarze:

  1. Wodospady jak w Betare Oya, tylko że tam był tylko jeden wodospad!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zygmusiu - tam leży śnieg czy to takie białe skały???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są skały, śnieg leży na wulkanach, ale gdzieś od 5500 m npm.

      Usuń