wtorek, 30 kwietnia 2019

ANDALUZJA  12

KORDOBA - La Mezquita


Zalotne Cyganki pośród koronek Maurów;
Wieczny ornament, z którego tutaj kolumnady
Biorą swą niewzruszoność, muzykę i mitrydat.

I to nieustanne w nich pragnienie miłości
Przy mężczyźnie tulącym ich ciała do rana,
Jakby wciąż za mało im było nieba nad głową.

I wracające z karminem wieczoru niespełnione,
W jedynej nam tutaj wspólnej mowie, tęsknocie,
Jakby skarga i cierpienie nie były też drogą.

Roześmiane Cyganki wśród koronek Maurów,
Preciosa, falbany i tańczący powab Kordoby.
Pulsująca krew, wdzięczna iluzja przemijania

                               Marek Sienkiewicz - " Powrót nad Gwadalkiwir " 



    W poprzednim moim poście zaznaczyłem, że jestem już w Kordobie. Dzisiaj pragnę zatrzymać się przy Wielkim Meczecie, dzisiaj częściowo przebudowanym na barokowo-renesansową katedrę. Ta olbrzymia budowla ( 180 x 130 m ) to perła średniowiecznej religijnej architektury islamu. Jest to największy były już meczet w Europie. Większym jest tylko ten w Mekce. Setki opisów, dziesiątki filmów pokazują swoisty las ponad 800, wykonanych z marmuru, granitu i jaspisu, kolumn. Tysiące zwiedzających codziennie przechodzi przez wejściową bramę by czekając w długiej kolejce móc przekroczyć progi La Mezquity.
    Dachy i wieża katedry, z daleka widoczne, górują nad starówką Kordoby.




    Budowę Wielkiego Meczetu - La Mezquita de Cordoba rozpoczął w 786 roku pierwszy emir Kordoby na miejscu dawnego chrześcijańskiego kościoła z czasów dominacji Wizygotów. Każdy kolejny władca muzułmański. początkowo emiratu, później kalifatu, dobudowywał nową część świątyni. Najpiękniejsze elementy świątyni pochodzą z czasów panowania kalifa Hakama II (lata 961-976). Z tego okresu pochodzi między innymi mihrab - nisza wskazująca modlącym się kierunek Mekki.
    Każdy meczet posiada minaret - wieżę z której muezin pięć razy na dobę wzywał wiernych do modlitwy. Minaret Wielkiego Meczetu w Kordobie dzisiaj jest "opleciony" konstrukcją katedralnej wieży-dzwonnicy Nie przypomina oryginalnego minaretu.



    Na szczycie katedralnej wieży stoi figura Archanioła Rafała - patrona Kordoby.



    Jak już zaznaczyłem Wielki Meczet to ogromna budowla. Aby się do niej dostać. musieliśmy obejść strzegące jej obronne mury. 
.


    Kiedy obchodziliśmy mury Wielkiego Meczetu zastanawiałem się gdzie jest do niego wejście, Z jednej strony były tylko surowe mury, z drugiej, dużo ozdobniejszej były wejścia, ale albo zamknięte - sprawdzałem, albo w remoncie. 



   Jeżeli zwrócimy uwagę na te wszystkie zdobienia murów, obramowań wejść i okien to możemy tylko podziwiać kunszt dawnych rzemieślników. Ile ta praca wymagała dokładności, czasu, cierpliwości i oczywiście fachowości. Można chyba powiedzieć, że to już nie rzemieślnicy, ale artyści tutaj pracowali. 



    Kiedy idąc za tłumem turystów żądnych zobaczenia tego cudu, wpisanego na Światową Listę Dziedzictwa Kultury, przeszliśmy przez wejściową bramę, myślałem, że znajdę się wewnątrz meczetu-katedry. Okazało -się, że weszliśmy na dziedziniec drzewek pomarańczy - Patio de los Naranios. Podobno największe patio w Hiszpanii - 6500 m2. To tutaj kiedyś dokonywano rytualnych ablucji przed wejściem do meczetu.



    A na dziedzińcu ogromna, na szczęście szybko przesuwająca się kolejka do wejścia. Zaznaczyć muszę, że do tej kolejki można się ustawiać po wcześniejszym odstaniu swojego w kolejce po bilety, a ta mimo kilku kas i biletowego automatu nie przesuwała się tak szybko.






   Mając w ręku bilet weszliśmy do meczetu, a dzisiaj katedry. To wszystko co słyszałem, widziałem na filmach, to tylko zapowiedź tego co zobaczyłem. Las kolumn i dwukolorowych łuków widziany na żywo naprawdę, jak mówi młodzież, powala. Jest ich podobno ponad 800, mimo że kiedyś ktoś naliczył ich tylko niewiele ponad 500.







   Daliśmy sobie 45 min czasu na zwiedzanie, umawiając się przy wyjściu. Zacząłem buszować po rozmieszczonych przy zewnętrznych ścianach kaplicach   Po godzinie, kiedy się zdzwoniliśmy okazało się, że za nami dopiero mała cześć tej ogromnej świątyni. Spotkaliśmy się przy wejściu do mihrabu. W tym meczecie to nie jest typowa wnęka czy nisza, ale oddzielona od reszty świątyni łukowatym wejściem, ładnie zdobiona kaplica. Kordobański mihrab z racji swego nietypowego rozwiązania jest ciekawostką architektoniczną, ale nie można wejść do jego wnętrza. Pozostają tylko zdjęcia.





 
    Mihrab, kolumny, łuki, to wszystko świadczy o wielkim kiedyś meczecie, ale jest to teraz katolicka katedra. O jej katolickości świadczą ustawione przy filarach małe ołtarze, czy rozmieszczone po obwodzie świątyni liczne kaplice.  




    W katedralnej zakrystii znajduje się małe katedralne muzeum. Ze zgromadzonych tutaj zbiorów na uwagę zasługuje olbrzymia złoto-srebrna monstrancja, piękny krucyfiks z kości słoniowej i inne paramenty liturgiczne.

 


  Wędrując, oglądając, podziwiając zapomniałem o właściwej katedrze. Leszek, kiedy się spotkaliśmy zapytał: "widziałeś ten duży kościół w środku?". Nie widziałem. 
   Kiedy mówimy o lesie kolumn tego meczetu, to jest tak w rzeczywistości. Trzeba jak gdyby przez nie się przedrzeć by dojść do "wbudowanego" centralnie katedralnego kościoła. Piszę wbudowanego, bo kiedy Kordobę odbito z rąk muzułmanów, wyburzono centralną cześć meczetu i wbudowano barokowo-renesansową katedrę z pięknymi sklepieniami, ciekawymi stallami pod chórem. Kiedy stoimy w głównej nawie katedry, widzimy po bokach kolumny byłego meczetu.





   Wędrując po tym kiedyś meczecie, a teraz katolickiej katedrze ma się wrażenie ogromu tej budowli. Natomiast znalezione gdzieś w internecie zdjęcie świątyni z lotu ptaka daje właściwe wyobrażenie o całości tej świątyni.

  





   Na koniec kilka myśli o czasie, historii, przemijaniu :



każdy dzień jest kawałkiem historii,
nikt nie jest w stanie opowiedzieć jej do końca.


czas nie daje odpowiedzi,
on tylko stawia kolejne pytania.


nie biegnij za szybko przez życie,
bo najlepsze rzeczy zdarzają się nam wtedy,
gdy najmniej się ich spodziewamy.


fotografia stanowi dokument zanurzenia ludzi w czasie.





wtorek, 23 kwietnia 2019

ANDALUZJA  11

KORDOBA


Kordoba
daleka i sama.

Czarny koń, ogromny księżyc
i sakwy pełne oliwek.
Chociaż dobrze znam tę drogę,
nigdy nie trafię do Kordoby.

Przez równinę pędzę z wiatrem,
czarny koń, czerwony księżyc.
Śmierć spogląda na mnie z góry,
z wysokich wież Kordoby.

O, jak długa jest ma droga!
O, jak dzielny jest mój koń!
O, jak czeka na mnie śmierć
zanim trafię do Kordoby.

Kordoba
daleka i sama

                    Federico Garcia Lorca  -  " Piosenka jeźdźca " 


    
    Mówisz Kordoba. Jakie są pierwsze skojarzenia?  Dla samochodziarza to będzie model Seata. Dla turysty będzie to La Mezquita, ogromna muzułmańska świątynia, dzisiaj przekształcona w katolicką katedrę, wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury, znana z ponad 800 kolumn dźwigających podwójne łuki, na których spiera się sklepienie świątyni. 
     Kordobę znałem z filmów pokazujących Wielki Meczet z zadziwiającym lasem kolumn. Dzisiaj właśnie do tego miasta się zbliżamy. Pokazuje się nam nad dachami miasta wieża, kiedyś minaret, dzisiaj katedralna dzwonnica.


   W każdym przewodniku piszą, że najpiękniejszą panoramę Kordoby mamy od strony Mostu Rzymskiego.Czasem trzeba wierzyć w to co piszą. Po znalezieniu miejsca na zaparkowanie samochodu idziemy pod most. Faktycznie piękny widok na starówkę, nad którą górują dach i wieża katedry. Dajemy sobie chwilę na zdjęciową sesję.




   Starałem się znaleźć miejsce skąd będę miał widok na katedrę i jej odbicie w wodzie. Zdawałoby się, że to nic trudnego, ale drzewa, zieleń i uliczna infrastruktura nie ułatwiały mi tego zadania. Udało mi się to, ale tylko częściowo jestem zadowolony z efektu. Myślę, że przy innym oświetleniu starówki byłoby znacznie lepiej, ale byliśmy tam o konkretnej porze dnia, i to słońce decyduje z której strony będzie oświetlać moje cudo. 



    Odbicie w wodzie, to konkretnie w wodach Gwadalkiwiru, w rzece o której już wspominałem w swoich postach. To nad tą rzeką położona jest Kordoba. Każde miasto ma swoją rzekę dzięki której żyje, może się rozwijać. By się rozwijać nad rzeką potrzebny jest most. Taki kamienny most został zbudowany przez Rzymian w pierwszym wieku i przez prawie dwa tysiące lat była to jedyna mostowa przeprawa przez Gwadalkiwir w Kordobie. Kolejny most powstał dopiero w połowie ub. wieku. Most Rzymski, bo taką nazwę dzisiaj ma ta przeprawa to konstrukcja składająca się z 16 kamiennych łuków. Z czasów rzymskich po licznych przebudowach, rekonstrukcjach pozostały tak po prawdzie jedynie dolne części filarów, ale ...



    Wejścia na most od strony południowej broni ufortyfikowana wieża z epoki muzułmańskiej ( XII w.) Torre de la Calahorra. Wieża kiedyś broniła wejścia na most, dzisiaj znajduje się w niej Muzeum Trzech Kultur. Kiedyś w średniowieczu Kordobę zamieszkiwali muzułmanie, chrześcijanie i żydzi, miasto było największym centrum kulturalnym nie tylko Półwyspu Iberyjskiego, ale całej Europy, a więc i świata.



    Z mostu do miasta wchodzimy przez Bramę Mostową - Puerta del Puente. Pierwotnie była to cześć  murów obronnych, dzisiaj stoi samotnie, a w jej wnętrzu znajduje się wystawa ukazująca historię bramy.



    Most Rzymski to typowy deptak przez który przelewają się tłumy turystów, a na turystach wiadomo, można zarobić. Co kilka kroków spotkać można uprawiających sztukę uliczną, najczęściej są to muzykujące grupy.





    Gdzieś w połowie mostu zauważyłem figurę anioła. Pierwsze moje skojarzenie to Św. Michał. Kiedy podszedłem okazało się że to też archanioł, ale Rafał. Naszego Rafała (wnuka) nie było w pobliżu by zrobić mu zdjęcie więc mam tylko archanioła.



    Po przejściu mostu znaleźliśmy się na placu Tryumfu Św. Rafała Archanioła, a na wysokiej kolumnie stoi kolejna figura tego archanioła. Teraz zorientowałem się, że Archanioł Rafał jest patronem Kordoby, stąd częste jego wizerunki.





   Kiedy się rozejrzałem, zauważyłem kolejnego Św. Rafała zwięczącego wieżę dzwonnicy katedry.




     Z czasów rzymskich spotkałem w Kordobie jeszcze jeden zabytek - Templo Romano. To ruiny dawnej rzymskiej świątyni. Na kamiennej platformie stoi dziesięć kolumn. Tak po prawdzie to z czasów rzymskich zachowała się jedynie wspomniana kamienna platforma. Kolumny to współcześnie wykonane z dzisiejszych materiałów rekonstrukcje. No i to otoczenie, współczesne budynki, sprawiają, że całość wygląda trochę sztucznie. 


    Spacerując po Kordobie można spotkać wiele reminiscencji arabskich. Są to historyczne elementy architektury, a często całkiem nowe, tylko nawiązujące do historii elementy. Ma to swój urok. 



   
   Nie mieliśmy zaplanowane zbyt dużo czasu na zwiedzanie Kordoby. Naszym podstawowym celem był Wielki Meczet - La Mezquita, dzisiejsza katedra, o której napiszę więcej w kolejnym moim poście. Odpuściliśmy więc niektóre z "obowiązkowych" obiektów starówki. Można powiedzieć, że nasze zwiedzanie tego pięknego miasta odbywało się nawet nie "z marszu", ale "z biegu". W związku z tym nie pochwalę się wieloma "pięknymi zdjęciami". Ulice Kordoby to, można powiedzieć ładne, ale typowe. 





   Wśród tych ulic, uliczek można znaleźć ciekawe zaułki, ciekawe detale.




    Jak w każdym turystycznym mieście na ulice "wychodzą" restauracje i kawiarenki.



    Mnie zawsze ciekawiły wewnętrzne dziedzińce - patio. Tutaj zlokalizowane kawiarenki dają kawie inny smak. Sprawdziłem.


    W każdym zwiedzanym przez nas andaluzyjskim mieście spotykaliśmy ładnie ukwiecone elewacje budynków, Kordoba nie odbiegała od normy.








   Na zakończenie tradycyjnie kilka złotych myśli:


zrób dzisiaj coś, czego innym się nie chce,
jutro będziesz mieć to, czego inni pragną ...


nigdy nie rezygnuj z osiągnięcia celu
tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu.
czas i tak upłynie.


pracuj nad sukcesem w ciszy,
niech krzyczą za ciebie twoje osiągnięcia.


jedna mała pozytywna myśl o poranku
może zmienić twój cały dzień.


wtorek, 2 kwietnia 2019

ANDALUZJA  10

BAEZA


Wędrowcze, to twoje ślady
są drogą, bo innej nie ma.
Wędrowcze, droga przepadła;
trzeba ją idąc odkrywać.

Tak tylko stwarzamy drogę.
a obejrzawszy się wstecz
widzimy ścieżkę dogodną,
na którą nie można wejść. 

Wędrowcze, nie ma już drogi,
tylko morze, na nim smugi wody

                             Antonio Machado - " Nie ma już drogi ".




  W poprzednim moim poście starałem się przedstawić Wam moje "widzenie" Ubedy, pięknego renesansowego miasta w Andaluzji. Dzisiaj o kolejnym, też renesansowym, ja mówię bliźniaczym w stosunku do Ubedy  mieście, o Baezie. Te dwa miasta dzieli odległość tylko 10 km i dlatego wydają mi się bliźniacze, ale tak na prawdę są to miasta ciągle ze sobą rywalizujące.
    Ubeda rozwinęła się dzięki zamieszkującym to miasto możnym, pełniącym zaszczytne funkcje na cesarskich dworach rodom. Natomiast Baeza swój rozwój zawdzięcza przede wszystkim dobrze gospodarującym władzom miasta. Sama nazwa miasta znaczy "szczęśliwe miasto".
  Do Baezy zapraszam Was razem z Antonio Machadą, zmarłym w 1939 roku hiszpańskim, można powiedzieć andaluzyjskim, bo urodzonym w Sevilli, poetą. To jego wiersz "nie ma już drogi" umieściłem we wstępie. Jest na jednej z głównych ulic Baezy ławeczka poety. Leszek się przysiadł, ale proza jego życia na szczęście chyba, nie zamieniła się w poezję

z Antonio Machadą :

    Powiedziałem, że Baeza też jest renesansowa. Tak, tutaj podobnie jak w sąsiedniej Ubedzie działał architekt, budowniczy Andres Vandelvira. Renesans, a więc znów pałace z ozdobionymi przez krużganki dziedzińcami. Praktycznie tuż obok ławeczki Antonio Machady znajduje się pałac Sancheza Valenzuela. Warto na jego dziedziniec zaglądnąć, podają tam smaczną kawę.


 renesansowe krużganki pałacu Sancheza Valenzuela :


    Pałace, pałacami, ale ulice to takie "normalne", jak przystało na nieduże andaluzyjskie miasto w prowincji Jean. Starałem się znaleźć coś specjalnie ciekawego, ale tylko się starałem, a może nie tymi ulicami się poruszałem.

uliczki Baezy : 


    Spotkałem starą, starszą niż renesans budowlę. To Wieża Aliatares (Torre de los Alitares). Jest to pozostałość po mauretańskich fortyfikacjach. Mury obronne miasta królowa Izabela kazała rozebrać, twierdząc że dzięki temu miasto będzie lepiej widać. Tutaj przypominam sobie krakowskie mury obronne, które też w większości zostały rozebrane na mocy zarządzenia austriackiego zaborcy, a to dlatego by miasto było lepiej przewietrzane. To dlaczego dzisiaj nad Krakowem wisi taka czapa smogu?

Wieża Aliatares : 


    Innym starszym niż renesans, spotkanym przez nas zabytkiem był kościół pw. Św. Krzyża. To romańska budowla, należąca kiedyś do zakonu templariuszy. Niestety wejściowe drzwi zamknięte, a we wnętrzu, w apsydzie prezbiterium są fragmenty bardzo starych fresków, a sam ołtarz też jest bardzo ciekawy. Nie jest nam dane je zobaczyć.

romański kościół Świętego Krzyża : 


   Fasada świętokrzyskiego kościoła jak przystało na romańską budowlę jest dostojna, ale skromna. Przeciwieństwem jest wyszukana fasada stojącego naprzeciw kościoła, pałacu Jabalquinto. To styl gotyku izabelińskiego. Dwie masywne kolumny nadają charakter tej budowli. Kapitele kolumn to dwie ambony. Fasada ozdobiona jest mnóstwem reliefów, oraz wystających kamiennych ciosów. Dzisiaj we wnętrzach pałacu działa uniwersytet. Wszedłem do środka i co? Oczywiście renesansowy dziedziniec.
   Uniwersytet zajmuje również kolejny, znajdujący się "za rogiem" pałac. Tam, może trochę mniejszy, ale też otoczony krużgankami dziedziniec. Renesans jak na krakowskim Wawelu, lub w Baranowie Sandomierskim

fasada pałacu Jabalquinto : 


dziedziniec pałacu Jabalquinto : 

kolejny uniwesytecki dziedziniec :


    Kiedy zaliczyliśmy uniwersytet i jego dziedzińce, a chwilę tam między tymi krużgankami buszowałem, przyszedł czas na katedrę, do której cały czas zdążaliśmy. Sanata Iglesia Catedral de la Natividat de Nostra Seniora - katedra pod wezwaniem Narodzenia NMP
      Trzeba zaznaczyć, że biskupstwo w Baezie ustanowiono już w czasach Wizygotów, to jest na początku VII wieku, potem była długa przerwa, a dzisiejszą katedrę wybudowano w XIII wieku. Przebudowano ją 300 lat później na podstawie projektu Vandelviry.

Baeza - katedra NMP : 


wnętrze katedry : 


    Zwiedzamy wnętrze trójnawowej katedry. Dostojne, ale raczej surowe. Ołtarze, obrazy, figury. Naszą uwagę zwraca bogato zdobione sklepienie. Zadzieramy więc głowy i fotografujemy.


bogate sklepienie katedry :


   Zauważając boczne wyjście wychodzimy na gotycki, klasztorny dziedziniec. Można odetchnąć od tych wszechobecnych w mieście dziedzińców renesansowych. Spokój, dostojeństwo.


gotycki, klasztorny dziedziniec przy katedrze : 

   Wchodzimy do katedralnego muzeum. Nieduże, zaledwie kilka małych salek, ale zbiory bezcenne. Naczynia, szaty liturgiczne i inne paramenty. Moją uwagę przykuły dwa kancjonały. W jednym z nich piękny inicjał ze sceną zwiastowania, coś pięknego.


zbiory muzeum katedralnego : 



średniowieczne kancjonały :


   Mamy zamiar wejść na wieżę, by zobaczyć miasto i otaczające je oliwne gaje. Wejście jest otwarte, ale zauważamy we wnęce za pancerną szybą piękną srebrną monstrancję. To dzieło mierzące około półtora metra wysokości i ważące do 100 kg. To w tej monstrancji, umieszczonej na platformie Pan Jezus wędruje przez miasto w czasie uroczystości Bożego Ciała. Tylko dlaczego ta monstrancja znajduje się z tyłu kościoła, pod chórem ?

srebrna monstrancja : 


widok z wieży na Baezę :


    Kończymy nasze zwiedzanie Baezy, wracamy powoli do zaparkowanego gdzieś samochodu. Po drodze jeszcze kilka migawek.

łuk Arco de Villalar i brama Puerta de Jean :


sygnaturka kościoła Św. Pawła : 


naścienne reliefy : 


cichy zaułek Baezy :





   Przyszedłem po rozum do głowy - dzisiaj na zakończenie kilka "mądrych" myśli:


nie wystarczy mieć rozum,
trzeba jeszcze posiadać go tyle, 
by go nie mieć za dużo.


myśl nie jest nigdy wolna,
ograniczona jest horyzontem głowy.


uciekła mi myśl z głowy. 
przed kim?


zdrowy rozsądek to rzecz,
której każdy potrzebuje,
mało kto posiada,
a nikt nie wie, że mu brakuje.


każdy ma swój punkt widzenia,
ale nie każdy z niego coś widzi.