wtorek, 24 kwietnia 2018

MÓJ  ZACHWYT


Siedział tak długo w kontemplacji wspaniałego widoku.
Chciał to zamknąć w sobie,
uczynić swoją własnością,
utrwalić na zawsze
- nie mógł.
Piękno wymykało mu się,
przesączało się przez jego zmysły,
niknęło - był bezsilny.

W takich chwilach
ludzie malują naturalistyczne pejzaże
i fotografują.
To daje im złudzenie,
że złapali
przemijającą chwilę zachwytu nad światem.

                                 Stanisław Ignacy Witkiewicz - " Pożegnanie jesieni "




   Czy można się Afryką zachwycić ?

   Kiedy miałem pierwszy raz wyjechać do Kamerunu, a więc do czarnej Afryki, nie bardzo miałem pojęcie jak się do tego przygotować. Jedno co wiedziałem, to musiałem zdobyć wizę i zrobić szczepienia. Ze szczepieniami nie było problemu. poszedłem do sanepidu, powiedziałem o co chodzi i dostałem całą serię szczepionek na wszystkie możliwe zakaźne choroby. Prawa moja noga poddana była kilka tygodni wcześniej operacji więc mi ją oszczędzono, natomiast lewe udo i oba ramiona musiały przyjąć po kilka porcji szczepionek. Za miesiąc druga seria. Do Kamerunu nie wpuszczą obcego bez szczepień na żółtą gorączkę, na lotnisku trzeba trzeba się okazać "żółtymi papierami", natomiast wszystkie inne szczepienia warto mieć dla własnego bezpieczeństwa. Niestety nie ma szczepionki na najczęstszą i bardzo groźną niekiedy chorobę Afryki czyli malarię.

    

   Z wizą do Kamerunu wcale u nas nie jest tak łatwo. W Polsce nie ma ambasady czy konsulatu Kamerunu.
Z tym problemem ks. bp Jan Ozga na którego zaproszenie tam jechałem, wysłał mnie do swojej sekretarki misyjnej w Polsce siostry Haliny ze zgromadzenia Sióstr od Aniołów. Siostry, które również pracują w Kamerunie mają swoje drogi do uzyskania wizy. Mój paszport z zaproszeniem wysłany został do pana Marka w Paryżu i tam w ambasadzie dostałem wizę. Droga do wielkiej przygody została otwarta.



   Będąc u Sióstr od Aniołów miałem okazję porozmawiać z siostrą Marią, która była na misji w Rwandzie. Wypytywałem się przede wszystkim o to co ze sobą zabrać, co mi tam będzie potrzebne, jakich warunków mogę się spodziewać i w ogóle jak się przygotować na taki wyjazd. Porozmawialiśmy o wielu rzeczach, a na koniec naszej rozmowy siostra Maria powiedziała mi coś co zapamiętam na zawsze: "panie Zygmuncie pan się zakocha w Afryce". Jej słowa chyba się sprawdziły. Byłem już i na Kamczatce i w Ameryce Środkowej, i w Ameryce Południowej i na Bliskim Wschodzie, ale zawsze to co zobaczę porównuję do Afryki, do Kamerunu. Może tylko dlatego, że była to moja pierwsza taka egzotyczna wyprawa. Może.  



   Jadąc do Kamerunu miałem swoje wyobrażenia Afryki z filmów, ze zdjęć, z opowieści misjonarzy. Kiedy znalazłem się na miejscu z moich wyobrażeń zostało zero. Wszystko było inne, całkiem inne. Nie zobaczyłem żadnego z oczekiwanych zwierząt, nie zobaczyłem pięknych baobabów rosnących majestatycznie na sawannie, nie zobaczyłem, nie zobaczyłem ... 
   Kiedy wylądowaliśmy w stolicy kraju Jaunde gdzieś około 19-tej było już ciemno - słońce zachodzi o 18-tej. W hali przylotów było bardzo gorąco. Czekałem na bagaże licząc na szybkie wyjście na zewnątrz by się trochę ochłodzić. Powitanie z ks. biskupem, bijatyka miejscowych chłopaków o opiekę nad moimi bagażami i wychodzimy. To co spotkało mnie na zewnątrz z miejsca mnie powaliło. Po prostu w hali była może słaba, ale była klimatyzacja. Tu na zewnątrz normalne jak na Kamerun o tej porze roku około 35 stopni. Żyć nie umierać.

  

   Mój trzeci przylot do Kamerunu miał miejsce 19-go stycznia. Już w pierwszych moich rozmowach dowiedziałem się, że w tym roku nie będzie kawy, bo nie padał deszcz. Trochę mnie to zaskoczyło, bo mniej więcej od początku grudnia jest tu pora sucha. Okazało się, że mimo suchej pory po Bożym Narodzeniu, gdzieś w okolicach Nowego Roku powinien spaść deszcz by mogła zakwitnąć, a potem owocować kawa. Trudno ludzie nie zarobią w tym roku. Po kilku dniach w nocy około trzeciej godziny obudziły mnie gromy i padający deszcz, przyszła burza. Po dwu dniach zakwitła pięknie kawa. Miałem okazję być na jej plantacji w Atoku. Widok wspaniały, a zapach kwitnącej plantacji niesamowity.

    kwitnąca kawa :

   Moje zdjęcia jak na razie przedstawiają tylko kwiaty. Kwiatów w styczniu, a jest to pora sucha jest dużo. 
   Zawsze byłem ciekawy jak to jest, że nie ma jesieni i drzewa nie zrzucają liści. Jesteśmy przyzwyczajeni do czterech pór roku - wiosna, lato, jesień, zima i do przyrody, która dostosowana jest do tych pór. W tropikalnym kraju jakim jest południowo-wschodni Kamerun są też cztery pory roku - mała sucha, mała deszczowa i duża sucha i duża deszczowa. Niezależnie jaka to jest pora to temperatura oscyluje w granicach 30-35 stopni. W styczniu jest pora sucha i temperatury trochę niższe. Spadają rekordowo nawet do 15-18 stopni. Moim rekordem ciepła było 49 stopni, ale było to już w marcu i trochę dalej na północ Kamerunu gdzie lasy przechodzą w sawannę. A co do spadających w jesieni liści to w tropiku drzewa są zielone cały rok, z tym że one ciągle opadają i rosną. W porze suchej liści jest mniej, bo mniej rosną, a więcej opadają. Odwrotnie jest w porze deszczowej, wtedy mamy szaleństwo zieleni.
   Wracając jeszcze do kwiatów chcę pokazać kwitnący na niebiesko krzew, który bardzo mi się podobał.

 mój niebieski krzew :


   Dałem tytuł dzisiejszego wpisu: "mój zachwyt". Czym się można w Kamerunie zachwycić? Wszystkim. Tak wszystko co spotykałem było nowe, ciekawe, zachwycające. Nawet upał i zwalająca z nóg wilgotność powietrza może być, zwłaszcza teraz po powrocie do kraju, zachwycająca.
   Wspomniałem, że przed pierwszym moim wyjazdem do Afryki spotkałem się z siostrą Marią. Jedną z podpowiedzi jakie mi dała, to żebym zabrał ze sobą cukierki dla dzieci. Zabrałem trzy kilogramy - brakło. Dzieci łatwo cukierkami kupić, a kiedy zaprzyjaźnię się z dzieckiem to już łatwo jest o przyjaźń z mamą. tatą. Dzieci zawsze i wszędzie są pięknym skarbem. Wśród nich zawsze się ja dziadek dobrze czułem.





   wśród dzieci zawsze czuję się jak ich dziadek :


   W jednym z poprzednich postów wspominałem o adoptowanych przez moją Irenę i potem przeze mnie kameruńskich dzieciach. Naprawdę nie trzeba wiele dać by opłacić dziecku w Afryce naukę w szkole. Każda misja prowadzi najczęściej przedszkole i szkołę podstawową. Jest to związane z kosztami. Trzeba utrzymać budynki, opłacić personel, dokarmiać dzieci. Rodzice finansują wyprawkę uczniowską, a także muszą częściowo pokryć koszty szkoły. Przy braku pracy i jakichkolwiek zarobków cześć rodziców zrezygnowała by z edukacji dzieci. "Adopcja serca" rozwiązuje ten problem.


        z adoptowanym przez Irenę Jermin
z Jermin i moją Anetką :


   Dzieci są dziećmi, a rodzice? Jestem z moją Ireną w Domowym Kościele-ruchu formującym sakramentalne małżeństwa. Nasz ruch przejął metodę formacyjną z francuskiego, a dzisiaj światowego ruchu Ekipe Notre Dame. W Kamerunie są ekipy END i miałem spotkanie z rodzinami jednego z rejonów. Bardzo miłe i ciekawe dla chyba obu stron spotkanie. Zachwyciłem się ich strojami. Każda para animatorskia była ubrana jednakowo. To mi się podoba.








   Zachwycić można się wieloma scenkami wziętymi z życia. Pokazywałem już chyba kiedyś rzekę, gdzie jest miejsce na kąpiel i na pranie. Inne miejsce z wodą, które poznałem to bagna w Esseng przez które przepływa się pirogami. Jest to po prostu jedyna droga prowadząca w ich pole. Miałem okazję przepłynąć pirogą tę drogę, dla mnie super, czułem się naprawdę jak w filmie. Szalona gęstwina zieleni wokół, plusk kija, którym nasz przewoźnik się odpychał, ja czekałem na krokodyla który zechce nas połknąć.       

 pranie i kąpiel nad rzeką :


przeprawa pirogą przez bagna : 


   Pirogą przepływałem przez bagna, ale że podobają mi się sporty ekstremalne to zdecydowałem się kiedyś by miejscowy chłopak przeprawił się ze mną pirogą przez rzekę Dja. Trzeba wyjaśnić, że piroga to łódka wykonana z jednego pnia drzewa. Tradycyjnie dłubano ją kiedyś maczetami. Teraz wykorzystywane są również piły motorowe. Jest ona bardzo płytka, a jeszcze bardziej wywrotna. Trzeba naprawdę mieć dobry zmysł równowagi by nią kierować. Ja jako pasażer miałem spokojnie siedzieć i nie wiercić się, ale musiałem przecież robić zdjęcia. Miałem dobrego kapitana, dopłynęliśmy. Przez Dja mieliśmy przepłynąć promem samochodowym, ale nie było żadnej obsługi więc ja wariat nie zważając na krokodyle, a były, kazałem się przewieźć pirogą. Chłopak wysadził mnie na drugim brzegu i wrócił. Czekając na prom z samochodem i resztą załogi podziwiałem roślinność i ptaki. Po około 40 minutach zauważyłem, że prom wyruszył, ale nie dopłynął nawet do połowy rzeki i wrócił z powrotem na brzeg. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo rzeka to kilkaset metrów wody z krokodylami i żadnej poza wzrokową łączności. Takie półtorej godziny czekania na resztę załogi może wzbudzić zachwyt. Prawda?         

przepływam pirogą prze Dja : 

mój kapitan :


   Wariat lubiący sporty ekstremalne. Takiego to tylko wysłać do Kamerunu.
  Byliśmy w Kribi, mieście leżącym nad oceanem, nad Zatoką Gwinejską. Jest tam piękna rzeka, która wpada do oceanu wodospadem. Około kilometr od brzegu znajduje się tam próg skalny wysokości ok 10 metrów. Spadająca z tego progu woda wymyła już dużą zatokę. Rzekę rozdzielona jest  na dwa nurty przez dużą skałę, tak że do oceanu spadają dwa wodospady. Będąc na plaży zauważyłem któregoś dnia miejscowych chłopców skaczących z tej skały do wody. Oni mogą, a ja? Umówiliśmy się z jednym z właścicieli pirogi, że dopłynie z nami do tej skały. Sztuka pokonania skłębionego nurtu rzeki poniżej wodospadu nie była łatwa. Ja z Krystianem i Elą siedzieliśmy na dnie pirogi, a nasz przewoźnik walczył. Za pierwszym razem przegrał, wypadł do wody. Ponowiliśmy próbę i znaleźliśmy się na skale. Wspinaczka i ... Z wysokości tych dziesięciu metrów kłębiąca się woda wyglądała jeszcze groźniej. Krystian był odważniejszy, skoczył pierwszy. Nie miałem wyjścia skoczyłem. Ela na szczęście nie podjęła się ryzyka i mogła zrobić mi zdjęcie. 
wariatów podobno nie trzeba siać
sami się rodzą : 


   Na koniec potrzebne jest zawsze wyciszenie. Mam coś co mnie zachwyciło, a równocześnie może wyciszyć "wariackie" emocje. W Atoku, mieście gdzie posługują księża marianie wybudowano nową aulę parafialną, a jej ściany ozdobiono pastelowymi rysunkami przedstawiającymi sceny biblijne. Dla mnie piękne w swojej prostocie, zachwycające.

scena Bożego Narodzenia :
/nie widzę tu króla murzyńskiego/ 


 cud w Kanie Galilejskiej :





jeszcze kilka "zachwycających" myśli :


Nieśmiałość ... 
gdy zachwyt nad pięknem
jest tak wielki,
że aż czasem odbiera mowę ...
by nie spłoszyć chwili. 


prawdziwy zachwyt objawia się ciszą.



człowiek zawsze jest dzieckiem,
kiedy zachwyca się światem.




największy zachwyt wzbudza to,
co naprawdę nie istnieje.

wtorek, 17 kwietnia 2018

KATEDRA


Zawsze czuję niepokój
kiedy jest niedziela.
Majestat katedry 
wciąż mnie onieśmiela.
Idę z mamą za rękę,
słyszę nasze kroki.
Jestem taka malutka,
kościół tak wysoki.
Usiadłam na ławce
w nowych pantofelkach.
Mrówka drepce po posadzce.
Dla niej jestem wielka.


                                        xxx  - " Katedra "



   W dzisiejszym wpisie wracam do moich wspomnień z Kamerunu. 
   Długo szukałem jakiegoś wierszyka, który odpowiadał by tematowi mojego wpisu i znalazłem. W wierszu, którego autora nie udało mi się znaleźć jest o katedrze, jest również wspomniana, ważna bardzo dla mnie, posadzka. Dlaczego posadzka może być tak ważna?
   Może po kolei. Kiedy pierwszy raz przyleciałem do Kamerunu to moim celem było przede wszystkim przeżycie wielkiej przygody, przygody życia. Chciałem zobaczyć Afrykę, sprawdzić czy moje o niej wyobrażenia zgadzają się z rzeczywistością.
   Takim bezpośrednim powodem czy impulsem mojego wyjazdu do Kamerunu był fakt, że z dwójką przyjaciół, Grzegorzem i Zbigniewem ufundowaliśmy wcześniej dla katedry w Doume trzymetrowej wysokości, drewnianą, rzeźbioną figurę Jezusa Ukrzyżowanego. Tę figurę mieliśmy złożyć, poskręcać bo składała się ona z czterech części, a także zaplanować dla niej wielkość krzyża.  


    na tle remontowanej katedry :




a to jej remontowane wnętrze :





widok katedry w Doume z ogrodu biskupiego :



   Figurę Jezusa rozpakowaliśmy - przyleciała jako przesyłka lotnicza, i zaczęło się skręcanie poszczególnych części. Muszę przyznać, że Zbigniew w którego zakładzie ta rzeźba powstała miał genialne pomysły by taką dużą figurę wykonać w kilku częściach, które dadzą się skręcić w jedną całość bez widocznych śrub.    


prawie złożona figura Jezusa Ukrzyżowanego :
/ Zbigniew w środku /






" krzyżowanie " figury Jezusa :


    Figura Jezusa już zamontowana więc wróćmy do sprawy posadzki.

   Kiedy nasz przyjaciel, ks. bp Jan Ozga odebrał nas z lotniska w Jaunde i wiózł do Doume, miasta na wschodzie Kamerunu, stolicy jego diecezji, to po drodze, kiedy jeszcze nie wiedziałem gdzie mam dojechać, powiedział do mnie krótko: "Zygmunt masz mi ułożyć posadzkę w katedrze". Nie zapytał czy znajdę na to czas, czy uda mi się znaleźć odpowiednią ekipę fachowców i w ogóle czy mam na to ochotę. Masz mi ułożyć i nie ma dyskusji. Ksiądz powiedział, a na dodatek był to biskup, więc bez dyskusji, do roboty.
    Katedrę w Doume wybudowali gdzieś 70 lat temu misjonarze holenderscy. Biskup Jan na złoty jubileusz 50-cio lecia diecezji zaplanował generalny remont tego obiektu. Wymienił konstrukcję dachu, zaszklił na kolorowo okna, wymienił wewnętrzne tynki i zaplanował wśród wielu innych jeszcze robót, położenie na posadzce terakotowych płytek.


    Mój pobyt w Kamerunie to przeżycie pięknej przygodę. Poznałem, a właściwie to tylko dotknąłem afrykańskiej rzeczywistości, ale znalazłem też czas by zrobić pomiary i zaproponować projekt wzoru katedralnej posadzki. Wszystkie moje propozycje zostały o dziwo przyjęte. Umówiliśmy się, że za rok przyjadę z ekipą i posadzka nasza.
   Obiecać łatwo, ale realizacja - to już może być trudniejsze. Moja pierwsza po powrocie do kraju rozmowa z Krystianem - jest chętny na wyjazd. Rozmowa ze Sławkiem - spełnić kilka warunków i też pojedzie. Romek, którego nie znałem, sam się zgłasza, bo dowiedział się że jest taka potrzeba. Jest nas czwórka a więc 800 m2 katedralnej posadzki jest do wzięcia.
    Pomoc misjom, boża sprawa, a ja się martwiłem czy nie porwałem się na niemożliwe. 
  Teraz tylko zakup potrzebnych narzędzi i w ogóle wszystkiego co może być potrzebne przy naszej pracy. Cały ten nasz majątek załadowaliśmy do wysyłanego jeszcze w lecie na misje do Kamerunu kontenera, a sami czekaliśmy, bo nasz wylot zaplanowany jest na styczeń.

  
     siostra Iza odbiera naszą ekipę na lotnisku w Jaunde :
ja, s.Iza, Krystian i Romek. Sławek pstryka zdjęcie
     
  
    Zaczęła się nasza przygoda z posadzką.
   Po przyjeździe do Doume ks. bp Jan pokazał nam płytki, pokazał katedrę, pokazał gdzie jest złożony nasz cały sprzęt i dał nam całe przedpołudnie wolne na zaplanowanie, przedyskutowanie czekającej nas pracy.


dumamy jak się do tej roboty zabrać :
proszę zwrócić uwagę na kolory wylewki pod płytki. 
w prezbiterium szary, naturalny beton,
natomiast cały kościół czerwony od nanoszonego przez wiernych czerwonego pyłu.


 Po obiedzie zebraliśmy się już w większym gronie, bo obok ks. bpa był również proboszcz katedry ks. Mirek, oraz pracujący w Doume ks. Marcin. Przedstawiliśmy nasz plan organizacji robót i nasze potrzeby. Potrzeby to przede wszystkim czwórka miejscowych chłopaków do pomocy. O tych chłopakach to jeszcze wspomnę.  



prezentacja naszego planu pracy :
od lewej: Romek, Krystian, ja, ks.bp Jan, proboszcz ks.Mirek, ks.Marcin, Sławek


   Wszystko zostało dogadane więc do roboty. Zaskoczyliśmy ks. bpa tym, że pierwszą płytkę to ma właśnie on położyć. Trochę się opierał, ale gdy powiedziałem, że będzie to upamiętnione dla potomnych zdjęciem "ku pamięci", poddał się.


  ks. bp Jan Ozga klei pierwszą płytkę katedralnej posadzki :


     Początek zrobiony więc do dzieła.
   Nasz dzień zaczynaliśmy od mszy św. o godz. 7.00, potem śniadanie i o ósmej, czasem z minutami, zaczynaliśmy pracę. O 12-tej schodziliśmy na sjestę - mycie, obiad, drzemka. Obiad mieliśmy uzgodniony na 12.30, ale po kilku dniach zażyczyliśmy sobie przesunięcie na 12.15, by mieć więcej czasu na drzemkę. Cztery godziny pracy w pomieszczeniu, gdy na temperatura wynosiła 35 stopni było męczące. O 14-tej wychodziliśmy na drugą zmianę. O 18-tej kończyliśmy pracę, bo już była noc. Na każdą zmianę, każdy z nas brał butelkę wody, którą wypijał. Pot z czoła w czasie pracy po prostu kapał na klejone przez nas płytki, ale robota posuwała się do przodu. 


"oui chef" przy pracy :




powoli widać efekty : 


   Jeżeli popatrzymy na zdjęcie to widzimy, że przez środek kościoła i poprzecznie, tak jak są boczne wejścia zostawiliśmy nieułożone "drogi". Te "drogi" zaprojektowałem jako układane "w karo" i na dodatek z wycinanymi kwadracikami. Płytki były wszystkie jednakowe, kwadratowe. Te kwadraciki trzeba było specjalnie ciąć, wycinać. Załoga się zbuntowała. "Jak tak zaprojektowałeś to je sam wycinaj". Siła złego na jednego. Nie miałem nic na swoją obronę.  


układamy "drogę" :



ja się bawię kwadracikami :
 

   Praca jak powiedziałem, w tym klimacie nie była najlżejsza, ale wdzięczna. Kto tylko odwiedzał ks. biskupa był prowadzony do katedry gdzie układana była posadzka. Tych gości było naprawdę sporo, a co najważniejsze; wszyscy chwalili naszą robotę, no i oczywiście nas.
    Również każdy starał się o nas dbać. Śniadania i kolacje robiliśmy sobie sami, natomiast obiady przygotowywała nam pani Solange. Jedynym jej minusem było to, że nie potrafiła ugotować żadnej zupy. Trudno. Nadrabialiśmy ten brak owocami, których mieliśmy do wyboru i do koloru.


owocowe pyszności :



ja przepadam za ananasem :

      Na nasze śniadania nie mieliśmy chleba jaki znamy z naszych polskich stołów. W Kamerunie jako byłej kolonii francuskiej króluje bagietka, którą trzeba kupić w stolicy, w Jaunde - 300 km odległości, bo na wschodzie Kamerunu chyba nie ma żadnej piekarni. Bagietki kupuje się w większej ilości i cały zapas mrozi się w zamrażarce. Żeby taką bagietkę zjeść na śniadanie trzeba ją wieczorem z zamrażarki wyjąć, ale wtedy staje się obiektem zainteresowania mrówek faraonek, które są wszędzie. Naszym wynalazkiem było wieszanie reklamówki z bagietką na lampie pod sufitem. Dawało to efekty, co nie znaczy, że ileś tam mrówek w bagietce się nie znalazło. Moim z kolei wynalazkiem było zdejmowanie okularów. Nie widziałem wtedy szczegółów co jem.
    Były też takie dni, że zapomnieliśmy wieczorem wyjąć naszego śniadania z zamrażarki. Wtedy naszą bagietkę trzeba było odmrażać nad gazowym palnikiem. Było ciekawie.

   Powiedziałem, że każdy starał się o nas dbać. Tak było, co udokumentowałem na zdjęciu :


siostra Judyta przygotowuje płytkarzom kawę :


   Nasza praca na kolanach trwała pięć tygodni. Samo układanie szło nam całkiem, całkiem. Biliśmy nawet dzienne rekordy w metrach kwadratowych. Dopiero fugowanie i zmywanie posadzki okazało się trudne. Greckie płytki, które udało się ks. biskupowi kupić to była zwykła terakota, stosunkowo bardzo porowata. Nie mieliśmy prawdziwej fugi tylko farbowaliśmy cement. Ta farba tak wżerała się w pory płytek, że bardzo trudno było ją zmyć.Było trudno, ale ...   


powoli zbliżamy się do końca pracy
jeszcze fugowanie i zmywanie :


   Nasi pomocnicy to z reguły czwórka, czasem szóstka miejscowych chłopaków. Przewinęło się ich w sumie kilkunastu. Trzeba przyznać, że w zasadzie chcieli pracować i pomagać. Ich obowiązki to dowóz płytek z biskupstwa, noszenie wody, przygotowanie podłoża, wykuwanie szczelin dylatacyjnych i inne. Po jakimś czasie niektórzy z nich podejmowali się przycinania płytek. Podglądali naszą pracę, technikę układania, uczyli się tak, że kilku z nich później ułożyło posadzkę w kaplicy na biskupstwie.
   Ja wspominam ich również jako czarowników. Któregoś dnia mieliśmy sześciu pomocników. Każdy miał przydzieloną robotę, czymś się zajmował. W pewnym momencie widzę, że jest ich tylko czterech, zdarza się. Za chwilę ubył kolejny i kolejny. Byłem traktowany jako szef więc musiałem zareagować. Dorwałem już ostatniego i swoją francuszczyzną wytłumaczyłem mu, że i on może iść, ale żaden z nich nie dostanie dzisiejszej dniówki. Nie wiem jak zaczarował, ale za chwilę zjawili się wszyscy. Czarownik czy cóś.  


robota skończona - wspólne zdjęcie :


   Po skończonej pracy w nagrodę zostaliśmy zabrani przez ks. Józefa, diecezjalnego ekonoma na tygodniowy wypoczynek nad oceanem do Kribi. Ciepła woda, szeroka plaża, walka z falami. Żyć nie umierać.


nad oceanem w Kribi :


   Gdy po kilku latach wróciłem do Doume katedra prezentowała się pięknie.


wnętrze katedry w Doume dzisiaj :



 katedra w Doume z zewnątrz :




A teraz jeszcze kilka sentencji o pracy :

Praca i duma z tego co się robi
jest źródłem szczęścia
i powinna nim być.


Każde podjęcie, bądź niepodjęcie działania
przynosi swoje konsekwencje.


Wzajemna pomoc i wspólna praca
zbliża ludzi do siebie i ich jednoczy.


Ze swojej pasji uczyń swoją pracę,
a będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.


Wybierz pracę, którą kochasz,
a nie będziesz musiał pracować
nawet przez jeden dzień w swoim życiu.  









   

wtorek, 10 kwietnia 2018

ZWIASTOWANIE


Anioł niósł zwiastowanie
Ciężko jak złoty kamień
Albo jak krwawy owoc
Płakał nad każdym słowem

Bo co miał powiedzieć tej małej
Co bezradnie pod niebem uklękła
Że tak straszna będzie dziecka męka
Co się właśnie zaczyna w jej krwi 
Że sam Bóg u wieczności drzwi
Czeka
Na jej nie albo tak

Jaki dała przedwiecznemu znak
By mógł dotknąć jak człowiek człowieka 


                                  /  Ernest Bryll - "Anioł niósł zwiastowanie" /




   Scenę zwiastowania Maryi przedstawił w swym opisie ewangelii ewangelista Św. Łukasz w pierwszym rozdziale, wiersze 26 - 38.   "Anioł wszedł do niej i rzekł ..."
    Znamy tę scenę z pisma świętego, z odmawianej modlitwy 'Anioł Pański", z rozważań pierwszej tajemnicy różańca. Znamy przede wszystkim z modlitwy "pozdrowienia anielskiego", gdzie przypominamy pierwsze słowa dialogu, jaki anioł Gabriel przeprowadził z Maryją, wzbogacone o dodatek pochodzący z pozdrowienia Maryi przez Elżbietę i dołączoną później przez Piusa V modlitwę prośby. 
   Święto Zwiastowania Pańskiego obchodzimy 25 marca, dokładnie dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem, ale są wyjątki. Jeżeli 25 marca wypada w niedzielę, to Zwiastowanie przenosimy na poniedziałek. W tym roku, Zwiastowanie Pańskie przeniesione zostało aż na wczorajszy poniedziałek tj. 09 kwietnia z uwagi na Wielki Tydzień i oktawę Wielkanocy.

   Kilka lat temu, a właściwie to minęło już kilkanaście, odwiedziłem Lourdes. W bazylice różańcowej robiłem zdjęcia. Po ich wywołaniu zwróciłem moją uwagę na mozaikę przedstawiającą scenę zwiastowania. Czemu właśnie to zdjęcie, a mozaika miała wtedy małe ubytki, zrobiło się dla mnie takie wrażenie, nie wiem, ale od tego momentu zacząłem zbierać zdjęcia różnych scen zwiastowania. Nie jest to trudna pasja, bo właściwie w każdym kościele, no prawie w każdym, taka scena gdzieś jest. Albo na polichromii, albo na obrazie, może to być witraż, a trochę rzadziej rzeźba. W cerkwi każde carskie wrota ozdobione są taką sceną. Dzisiaj mam w swoim zbiorze 712 zdjęć z różnych części świata przedstawiających "zwiastowanie".
   Chcę zaznaczyć, że te zdjęcia są mojego autorstwa, no może jest wśród nich kilka, które pstryknęła moja bratowa Kazimiera, popierająca moje zainteresowanie, moją pasję. 



... moje pierwsze "zwiastowanie"
z bazyliki różańcowej w Lourdes ...

   



   Scenę zwiastowania przedstawia się wg pewnego kanonu, co nie znaczy, że artyście nie wolno od niego odstąpić.
- zwiastowanie odbywa się we wnętrzu mieszkalnym, rzadziej na tle krajobrazu. 
- Maryja z reguły przedstawiona jest z prawej strony, a anioł z lewej. 
- Maryja klęczy przed aniołem, czasem stoi, lub siedzi.
- malowany jest Duch Święty w postaci gołębicy frunącej do Maryi.
- dziewictwo Maryi jest przedstawiane symbolicznie jako gałązka lilii, którą najczęściej trzyma anioł.
- pobożność Maryi zaznaczona jest przez biblię, którą Maryja czyta, lub ma gdzieś blisko siebie.
- jest jeszcze wiele innych symboli, układ rąk, aureole, napisy, dodatkowe sceny biblijne.



   Z tych moich już setek zdjęć pragnę przedstawić kilka wybranych. Nie, nie zacznę od Nazaretu. patriotyzm lokalny zwyciężył.



... polichromia w kościele w naszym rodzinnym Sokołowie Młp ...



... a to obraz z naszej dzisiejszej parafii - rzeszowskiej fary :

 


... obraz z ołtarza w kaplicy MB Rzeszowskiej
u Bernardynów w Rzeszowie ...




... jak patriotyzm to i obrazek na szkle z moich prywatnych zbiorów ...


  


   Z Nazaretu też mam sceny zwiastowania.
   Według apokryfów archanioł Gabriel przyszedł do Maryi kiedy ona nabierała wodę ze źródła, przestraszyła się, bo nie widziała anioła. Dopiero kiedy anioł przyszedł po raz drugi, ale już do domu, nawiązał się dialog znany z kart ewangelii.


... polichromia w kościele Św. Gabriela, Anioła Zwiastowania w Nazarecie
to jest scena, której nie spotkałem nigdzie indziej - Maryja przy źródle ...




... a to ciekawostka. 
na bocznych drzwiach dolnej Bazyliki Zwiastowania w Nazarecie 
anioł faktycznie zstępuje z nieba ...




... ikona w cerkwi w Radrużu ..




... moja najstarsza scena zwiastowania,
 bo pochodząca z XII w.
 ikona z Galerii Trietiakowskiej w Moskwie 
ikona pochodzi z Wielkiego Ustiuga ...

 



... też Moskwa.
ikona w kaplicy lotniska Szeremietiewo ...




... w dalszym ciągu jesteśmy w Rosji,
to polichromia w Cerkwi Uspieńskiej 
w Sergiejew Posad ...




... carskie wrota w cerkwi Zbawiciela w Kirowie - Rosja ...




... inne przedstawienie zwiastowania w carskich wrotach,
Sobór Św. Trójcy w Jarańsku - Rosja ... 



... i jeszcze raz Rosja
- snycerka ze zbiorów Ermitażu w Sankt Petersburgu ...



... a to ikona w kościele koptyjskim w Kairze ...



... piękny obraz przedstawiający zwiastowanie znalazłem
za ołtarzem w kościele Św. Ducha w Wilnie ...



... ten ciekawy obraz to fragment większej całości, przedstawiającej
radosne tajemnice różańca w katedrze w Portoviejo w Ekwadorze. 
mnie bardzo spodobał się ten kotek na taborecie ...




... polichromia na ścianie parafialnej auli w Atoku w Kamerunie,
nawet jak na Afrykę to przedstawienie jest bardzo oryginalne ...




... typowa scena, tym razem jako witraż
w kościele pw. Św. Alberta w Kolbuszowej ...



... kwatera drzwi katedry we Florencji, Włochy
tym razem jest to odlew w brązie ...




... kamienny portal katedry w Ołomuńcu, Czechy ...




... figuralna scena zwiastowania,
dróżki różańcowe na placu przed  szczytem na Jasnej Górze w Częstochowie ... 



... drewniana kapliczka w Świętej Wodzie k.Białegostoku ...




... witraż ze szklanego kryształu
w katedrze Dom Kirche w Oslo, Norwegia.
proszę zwrócić uwagę na nietypowe przedstawienie tej sceny
- anioł przytula Maryję ... 



... inne nietypowe przedstawienie zwiastowania
srebrne votum w kaplicy Matki Bożej Ostobramskiej w Wilnie, Litwa
- tu jest tylko Maryja i Duch Św. w postaci gołębicy ...



... a to może typowe przedstawienie, ale w nietypowym miejscu
- scena zwiastowania malowana na tarczy zegara
w klasztorze O. Reformatów w Kazimierzu n/Wisłą ...



... kolejne nietypowe miejsce jak na scenę zwiastowania
- złota moneta - 25 dinarów, Andora 2010 ...







Czy zgodzisz się, o Maryjo ?
Być Matką Pana, Boga Twego
- Zbawiciela ?



kilka przysłów związanych ze zwiastowaniem :


  na Zwiastowanie bocian na gnieździe stanie


 na Zwiastowanie jaskółki się ukazują,
ludziom wiosnę zwiastują 


 jakie Zwiastowanie, takie Zmartwychwstanie 
- to przysłowie w tym 2018 roku się nie sprawdza,
może powinno być odwrotnie
- jakie Zmartwychwstanie, takie Zwiastowanie