wtorek, 13 marca 2018

SPOTKANIE


Ta jedna chwila dziwnego olśnienia
kiedy ktoś nagle wydaje się piękny,
bliski od razu, jak dom, kasztan w parku,
łza w pocałunku.
Taki swój na co dzień,
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku.
Ta jedna chwila, co spada jak ogień.

Nie chciej zatrzymać,
rozejdą się drogi -
samotność łączy ciała, a dusze cierpienie.

Ta jedna chwila,
nie potrzeba więcej.

To co raz tylko - zostaje najdłużej.


                               ks. Jan Twardowski - " Spotkanie "  




   Powiedział ktoś, że przyjaźń z całym światem rozpoczyna się od przyjaźni z najbliższym otoczeniem.
   Chyba brak mi cierpliwości, bo zostawiam często moich najbliższych i wyruszam w świat szukać przyjaźni, przygód, drugiego człowieka. Taki widocznie jestem, nosi mnie jak niektórzy mówią.
   Dzisiaj, ciągle pozostając w Kamerunie, chciałbym opowiedzieć o kilku, moich tam spotkaniach.

   Odwiedzając Kamerun to moim, najważniejszym jest spotkanie z ks. bpem Janem Ozgą, naszym przyjacielem, z którym w 1982 roku tworzyliśmy pierwszy w Rzeszowie krąg Domowego Kościoła. Ksiądz Jan w 1988 roku wyjechał na misje do Kamerunu i dzięki temu, mając taki punkt zaczepienia, odwiedziłem ten kraj już trzy razy, a planuję za około rok przywieźć wspomnienia, wrażenia i zdjęcia z kolejnej wyprawy.  
spotkanie z ks. bp Janem Ozgą :




   Proszę zauważyć, ten długi barak kryty strzechą, to "kościół" księży pallotynów w Doume. Zdjęcie jest z uroczystości "instalacji księdza proboszcza" i poświęcenia tabernakulum. I jeszcze jedna uwaga - czerwona ziemia i zakurzone czerwone liście palm. Czerwony kurz jest wszędobylski. Uroczysta, biała sutanna ks. bpa po takiej uroczystości idzie do pralki. Na biskupstwie w użyciu jest nasza poczciwa, niezawodna "frania".

polskie karmelitanki w Dimako :
w dalekim kraju każdy polski akcent ma wartość 



z siostrami michalitkami w Ngelemendouka :
siostry Lucjana, Gemma, Teresilla
i ten piękny, niebiesko kwitnący krzew



z siostrą Immaculatą w Betare Oya :
z siostrą michalitką przed domem,
gdzie mamy adoptowane dzieci.  



Jaremin, chłopczyk adoptowany przez moją Irenę :



ojciec Jaremin ze swoimi dwiema żonami 
i najstarszym synem:
syn jest fotografem, amatorem, stąd na ścianie zdjęcia



z Jaremin i adoptowaną przeze mnie Anetką i ich dziadkiem :



   Moje odwiedziny u naszych adoptowanych - adopcja serca - dzieci to jeden z takich "mocnych" punktów mojej wyprawy do Kamerunu. Rodzice "naszych" dzieci nie są chrześcijanami, natomiast wszystkie dzieci chodziły, lub jeszcze chodzą do katolickiej, prowadzonej przez siostry michalitki szkoły i są naprawdę praktykującymi z przekonania katolikami. Ojciec ma dwie żony, które urodziły mu 25 dzieci - naprawdę spora gromadka. Piątka dzieci już nie żyje. Kilka tygodni przed moją wizytą zmarła jedna z córek, która zostawiła małego, kilkumiesięcznego synka. 
   Dwie żony to wcale nie taki miód. Tak jedną jak i drugą trzeba wykupić od ojca. Trzeba każdej albo zbudować oddzielny dom, albo w jednym domu wydzielić dla każdej samodzielną izbę. No a potem wykarmić taką gromadę dzieci.
  Miód nie miód, ale zaproponowałem towarzyszącej mi siostrze Immaculacie by znalazła mi fajną dziewczynę jako drugą żonę. 
    Do dzisiaj siostra Immaculata odnosi się do mnie z wyraźną rezerwą.


a teraz kilka moich spotkań z dziećmi :    
dzieci są ciekawe białego, 
a poza tym to ja zawsze mam w kieszeni cukierki








   Na ostatnim zdjęciu proszę zauważyć buty tych dzieciaków. Klapki, japonki to powszechnie używane w Kamerunie obuwie. Można je po prostu kupić. Te pozostałe to najprawdopodobniej przysłane w "darze" używane już obuwie. Ciężkie, zimowe trzewiki, albo czółenka na wysokim obcasie. Samo życie.    


tę dziewczynkę "spotkałem" w kościele na mszy świętej :



   Po roku, przy następnym moim pobycie w Doume, 
mając zdjęcie odnalazłem moją bohaterkę zdjęcia :




to Diana, moja sympatia :
Diana, wracając ze szkoły, zawsze tak długo kręciła się koło katedry,
aż ją zauważyłem i poczęstowałem cukierkiem.
W katedrze układaliśmy wtedy posadzkę. 



spotkanie w drodze:


   Ojciec rodziny, ten drugi z lewej, w czasie przechodzącej przed trzema tygodniami, przez wioskę pielgrzymki, miał do ks. bpa bardzo ważną sprawę. Ważna sprawa - więc nie można tak "od ręki" powiedzieć o co chodzi, bo ważność straciła by swą moc, więc gość przez dwadzieścia minut opowiedział historię całej swej rodziny i zakończył życzeniem otrzymania różańca. Jeżeli sprawa była tak ważna to i ks. bp nie mógł ot tak sięgnąć do kieszeni i wyjąc różaniec. Musiał się zastanowić, rozwiązać problem. Obiecał, że za trzy tygodnie - miał zaplanowany z nami tam przejazd, odwiedzi ich i może jakoś zaradzi przedstawionemu życzeniu. W ten skomplikowany sposób różaniec wisi już na szyi naszego bohatera.
    W rodzinie urodził się maluszek, którego tutaj prezentuje dumny ojciec. Proszę zwrócić uwagę jak zadbane jest dziecko, jakie czyste ciuszki dziecka. Brawo.    

dumny tato :



moje spotkanie z rodziną w Ngolia :



spotkałem tę panią kiedy wyplatała koszyczki :
jeden, wykupiony koszyczek zdobi moje zbiory



spotkanie z panią pracującą w polu :
tak pięknego drzewa rosnącego w polu 
nikt nie jest w stanie wyciąć maczetą,
musi rosnąc, aż kiedyś może złamie go kolejna burza   





kilka myśli o spotkaniu :


szczęśliwe dni są wtedy,
kiedy możemy na swej drodze
 spotkać ludzi 


osoby, które poznajemy przez przypadek,
zazwyczaj robią najwięcej zamieszania w naszym życiu


w każdym spotkaniu jest część żalu z rozstania,
ale w każdym rozstaniu
jest ta sama ilość radości ze spotkania


każde spotkanie doprowadza do rozstania.


jeżeli spotkasz kogoś bez uśmiechu, 
daj mu jeden ze swoich









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz