wtorek, 17 kwietnia 2018

KATEDRA


Zawsze czuję niepokój
kiedy jest niedziela.
Majestat katedry 
wciąż mnie onieśmiela.
Idę z mamą za rękę,
słyszę nasze kroki.
Jestem taka malutka,
kościół tak wysoki.
Usiadłam na ławce
w nowych pantofelkach.
Mrówka drepce po posadzce.
Dla niej jestem wielka.


                                        xxx  - " Katedra "



   W dzisiejszym wpisie wracam do moich wspomnień z Kamerunu. 
   Długo szukałem jakiegoś wierszyka, który odpowiadał by tematowi mojego wpisu i znalazłem. W wierszu, którego autora nie udało mi się znaleźć jest o katedrze, jest również wspomniana, ważna bardzo dla mnie, posadzka. Dlaczego posadzka może być tak ważna?
   Może po kolei. Kiedy pierwszy raz przyleciałem do Kamerunu to moim celem było przede wszystkim przeżycie wielkiej przygody, przygody życia. Chciałem zobaczyć Afrykę, sprawdzić czy moje o niej wyobrażenia zgadzają się z rzeczywistością.
   Takim bezpośrednim powodem czy impulsem mojego wyjazdu do Kamerunu był fakt, że z dwójką przyjaciół, Grzegorzem i Zbigniewem ufundowaliśmy wcześniej dla katedry w Doume trzymetrowej wysokości, drewnianą, rzeźbioną figurę Jezusa Ukrzyżowanego. Tę figurę mieliśmy złożyć, poskręcać bo składała się ona z czterech części, a także zaplanować dla niej wielkość krzyża.  


    na tle remontowanej katedry :




a to jej remontowane wnętrze :





widok katedry w Doume z ogrodu biskupiego :



   Figurę Jezusa rozpakowaliśmy - przyleciała jako przesyłka lotnicza, i zaczęło się skręcanie poszczególnych części. Muszę przyznać, że Zbigniew w którego zakładzie ta rzeźba powstała miał genialne pomysły by taką dużą figurę wykonać w kilku częściach, które dadzą się skręcić w jedną całość bez widocznych śrub.    


prawie złożona figura Jezusa Ukrzyżowanego :
/ Zbigniew w środku /






" krzyżowanie " figury Jezusa :


    Figura Jezusa już zamontowana więc wróćmy do sprawy posadzki.

   Kiedy nasz przyjaciel, ks. bp Jan Ozga odebrał nas z lotniska w Jaunde i wiózł do Doume, miasta na wschodzie Kamerunu, stolicy jego diecezji, to po drodze, kiedy jeszcze nie wiedziałem gdzie mam dojechać, powiedział do mnie krótko: "Zygmunt masz mi ułożyć posadzkę w katedrze". Nie zapytał czy znajdę na to czas, czy uda mi się znaleźć odpowiednią ekipę fachowców i w ogóle czy mam na to ochotę. Masz mi ułożyć i nie ma dyskusji. Ksiądz powiedział, a na dodatek był to biskup, więc bez dyskusji, do roboty.
    Katedrę w Doume wybudowali gdzieś 70 lat temu misjonarze holenderscy. Biskup Jan na złoty jubileusz 50-cio lecia diecezji zaplanował generalny remont tego obiektu. Wymienił konstrukcję dachu, zaszklił na kolorowo okna, wymienił wewnętrzne tynki i zaplanował wśród wielu innych jeszcze robót, położenie na posadzce terakotowych płytek.


    Mój pobyt w Kamerunie to przeżycie pięknej przygodę. Poznałem, a właściwie to tylko dotknąłem afrykańskiej rzeczywistości, ale znalazłem też czas by zrobić pomiary i zaproponować projekt wzoru katedralnej posadzki. Wszystkie moje propozycje zostały o dziwo przyjęte. Umówiliśmy się, że za rok przyjadę z ekipą i posadzka nasza.
   Obiecać łatwo, ale realizacja - to już może być trudniejsze. Moja pierwsza po powrocie do kraju rozmowa z Krystianem - jest chętny na wyjazd. Rozmowa ze Sławkiem - spełnić kilka warunków i też pojedzie. Romek, którego nie znałem, sam się zgłasza, bo dowiedział się że jest taka potrzeba. Jest nas czwórka a więc 800 m2 katedralnej posadzki jest do wzięcia.
    Pomoc misjom, boża sprawa, a ja się martwiłem czy nie porwałem się na niemożliwe. 
  Teraz tylko zakup potrzebnych narzędzi i w ogóle wszystkiego co może być potrzebne przy naszej pracy. Cały ten nasz majątek załadowaliśmy do wysyłanego jeszcze w lecie na misje do Kamerunu kontenera, a sami czekaliśmy, bo nasz wylot zaplanowany jest na styczeń.

  
     siostra Iza odbiera naszą ekipę na lotnisku w Jaunde :
ja, s.Iza, Krystian i Romek. Sławek pstryka zdjęcie
     
  
    Zaczęła się nasza przygoda z posadzką.
   Po przyjeździe do Doume ks. bp Jan pokazał nam płytki, pokazał katedrę, pokazał gdzie jest złożony nasz cały sprzęt i dał nam całe przedpołudnie wolne na zaplanowanie, przedyskutowanie czekającej nas pracy.


dumamy jak się do tej roboty zabrać :
proszę zwrócić uwagę na kolory wylewki pod płytki. 
w prezbiterium szary, naturalny beton,
natomiast cały kościół czerwony od nanoszonego przez wiernych czerwonego pyłu.


 Po obiedzie zebraliśmy się już w większym gronie, bo obok ks. bpa był również proboszcz katedry ks. Mirek, oraz pracujący w Doume ks. Marcin. Przedstawiliśmy nasz plan organizacji robót i nasze potrzeby. Potrzeby to przede wszystkim czwórka miejscowych chłopaków do pomocy. O tych chłopakach to jeszcze wspomnę.  



prezentacja naszego planu pracy :
od lewej: Romek, Krystian, ja, ks.bp Jan, proboszcz ks.Mirek, ks.Marcin, Sławek


   Wszystko zostało dogadane więc do roboty. Zaskoczyliśmy ks. bpa tym, że pierwszą płytkę to ma właśnie on położyć. Trochę się opierał, ale gdy powiedziałem, że będzie to upamiętnione dla potomnych zdjęciem "ku pamięci", poddał się.


  ks. bp Jan Ozga klei pierwszą płytkę katedralnej posadzki :


     Początek zrobiony więc do dzieła.
   Nasz dzień zaczynaliśmy od mszy św. o godz. 7.00, potem śniadanie i o ósmej, czasem z minutami, zaczynaliśmy pracę. O 12-tej schodziliśmy na sjestę - mycie, obiad, drzemka. Obiad mieliśmy uzgodniony na 12.30, ale po kilku dniach zażyczyliśmy sobie przesunięcie na 12.15, by mieć więcej czasu na drzemkę. Cztery godziny pracy w pomieszczeniu, gdy na temperatura wynosiła 35 stopni było męczące. O 14-tej wychodziliśmy na drugą zmianę. O 18-tej kończyliśmy pracę, bo już była noc. Na każdą zmianę, każdy z nas brał butelkę wody, którą wypijał. Pot z czoła w czasie pracy po prostu kapał na klejone przez nas płytki, ale robota posuwała się do przodu. 


"oui chef" przy pracy :




powoli widać efekty : 


   Jeżeli popatrzymy na zdjęcie to widzimy, że przez środek kościoła i poprzecznie, tak jak są boczne wejścia zostawiliśmy nieułożone "drogi". Te "drogi" zaprojektowałem jako układane "w karo" i na dodatek z wycinanymi kwadracikami. Płytki były wszystkie jednakowe, kwadratowe. Te kwadraciki trzeba było specjalnie ciąć, wycinać. Załoga się zbuntowała. "Jak tak zaprojektowałeś to je sam wycinaj". Siła złego na jednego. Nie miałem nic na swoją obronę.  


układamy "drogę" :



ja się bawię kwadracikami :
 

   Praca jak powiedziałem, w tym klimacie nie była najlżejsza, ale wdzięczna. Kto tylko odwiedzał ks. biskupa był prowadzony do katedry gdzie układana była posadzka. Tych gości było naprawdę sporo, a co najważniejsze; wszyscy chwalili naszą robotę, no i oczywiście nas.
    Również każdy starał się o nas dbać. Śniadania i kolacje robiliśmy sobie sami, natomiast obiady przygotowywała nam pani Solange. Jedynym jej minusem było to, że nie potrafiła ugotować żadnej zupy. Trudno. Nadrabialiśmy ten brak owocami, których mieliśmy do wyboru i do koloru.


owocowe pyszności :



ja przepadam za ananasem :

      Na nasze śniadania nie mieliśmy chleba jaki znamy z naszych polskich stołów. W Kamerunie jako byłej kolonii francuskiej króluje bagietka, którą trzeba kupić w stolicy, w Jaunde - 300 km odległości, bo na wschodzie Kamerunu chyba nie ma żadnej piekarni. Bagietki kupuje się w większej ilości i cały zapas mrozi się w zamrażarce. Żeby taką bagietkę zjeść na śniadanie trzeba ją wieczorem z zamrażarki wyjąć, ale wtedy staje się obiektem zainteresowania mrówek faraonek, które są wszędzie. Naszym wynalazkiem było wieszanie reklamówki z bagietką na lampie pod sufitem. Dawało to efekty, co nie znaczy, że ileś tam mrówek w bagietce się nie znalazło. Moim z kolei wynalazkiem było zdejmowanie okularów. Nie widziałem wtedy szczegółów co jem.
    Były też takie dni, że zapomnieliśmy wieczorem wyjąć naszego śniadania z zamrażarki. Wtedy naszą bagietkę trzeba było odmrażać nad gazowym palnikiem. Było ciekawie.

   Powiedziałem, że każdy starał się o nas dbać. Tak było, co udokumentowałem na zdjęciu :


siostra Judyta przygotowuje płytkarzom kawę :


   Nasza praca na kolanach trwała pięć tygodni. Samo układanie szło nam całkiem, całkiem. Biliśmy nawet dzienne rekordy w metrach kwadratowych. Dopiero fugowanie i zmywanie posadzki okazało się trudne. Greckie płytki, które udało się ks. biskupowi kupić to była zwykła terakota, stosunkowo bardzo porowata. Nie mieliśmy prawdziwej fugi tylko farbowaliśmy cement. Ta farba tak wżerała się w pory płytek, że bardzo trudno było ją zmyć.Było trudno, ale ...   


powoli zbliżamy się do końca pracy
jeszcze fugowanie i zmywanie :


   Nasi pomocnicy to z reguły czwórka, czasem szóstka miejscowych chłopaków. Przewinęło się ich w sumie kilkunastu. Trzeba przyznać, że w zasadzie chcieli pracować i pomagać. Ich obowiązki to dowóz płytek z biskupstwa, noszenie wody, przygotowanie podłoża, wykuwanie szczelin dylatacyjnych i inne. Po jakimś czasie niektórzy z nich podejmowali się przycinania płytek. Podglądali naszą pracę, technikę układania, uczyli się tak, że kilku z nich później ułożyło posadzkę w kaplicy na biskupstwie.
   Ja wspominam ich również jako czarowników. Któregoś dnia mieliśmy sześciu pomocników. Każdy miał przydzieloną robotę, czymś się zajmował. W pewnym momencie widzę, że jest ich tylko czterech, zdarza się. Za chwilę ubył kolejny i kolejny. Byłem traktowany jako szef więc musiałem zareagować. Dorwałem już ostatniego i swoją francuszczyzną wytłumaczyłem mu, że i on może iść, ale żaden z nich nie dostanie dzisiejszej dniówki. Nie wiem jak zaczarował, ale za chwilę zjawili się wszyscy. Czarownik czy cóś.  


robota skończona - wspólne zdjęcie :


   Po skończonej pracy w nagrodę zostaliśmy zabrani przez ks. Józefa, diecezjalnego ekonoma na tygodniowy wypoczynek nad oceanem do Kribi. Ciepła woda, szeroka plaża, walka z falami. Żyć nie umierać.


nad oceanem w Kribi :


   Gdy po kilku latach wróciłem do Doume katedra prezentowała się pięknie.


wnętrze katedry w Doume dzisiaj :



 katedra w Doume z zewnątrz :




A teraz jeszcze kilka sentencji o pracy :

Praca i duma z tego co się robi
jest źródłem szczęścia
i powinna nim być.


Każde podjęcie, bądź niepodjęcie działania
przynosi swoje konsekwencje.


Wzajemna pomoc i wspólna praca
zbliża ludzi do siebie i ich jednoczy.


Ze swojej pasji uczyń swoją pracę,
a będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.


Wybierz pracę, którą kochasz,
a nie będziesz musiał pracować
nawet przez jeden dzień w swoim życiu.  









   

3 komentarze:

  1. Zygmuncie, dzisiaj jeszcze raz pojechałbym, w ciemno, niesamowity czas, niesamowici ludzie, a poza tym "nie kłóćmy się i tak niech będzie po mojemu"...pamiętasz???

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń