wtorek, 5 grudnia 2017

WE  DWORZE


Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni  
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi 
I stodołę miał wielką i przy niej trzy stogi
Użątku, co pod strzechą zmieścić się nie może;
Widać, że okolica obfita we zboże,
I widać z liczby kopic, co wzdłuż i wszerz smugów
Świecą gęsto jak gwiazdy, widać z liczby pługów
Orzących wcześnie łany ogromne ugoru,
Czarnoziemne, zapewne należne do dworu,
Uprawne dobrze na kształt ogrodowych grządek;
Że w tym domu dostatek mieszka i porządek,
Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.


                                                / Adam Mickiewicz - " Pan Tadeusz "   fragment /     




   Kiedy, kilka tygodni temu pisałem post o dworku Marii Konopnickiej w Żarnowcu, przyszła mi myśl by napisać o dworze w Chorowicach. 
   Co to są i gdzie leżą Chorowice? To mała wioska leżąca w gminie i w parafii Mogilany. A Mogilany leżą blisko Krakowa, na trasie do Zakopanego.

Jeszcze kiedy byliśmy małymi, a potem już trochę większymi,podrastającymi dziećmi, wiedzieliśmy z jej opowiadań, że nasza mama urodziła się "we dworze". Może nie do końca, ja przynajmniej, wiedziałem co to jest dwór. Z opowiadań mamy wyłaniał mi się wspaniale położony, z sadzawką, ogrodem, parkiem, piękny dom w którym mieszkali państwo. W parku znajdowała się dworska kaplica do której w czasie nabożeństw majowych starsi bracia mamy wpuszczali uzbierane wcześniej chrabąszcze, mając potem radość widząc jak zebrani tam ludzie oganiają się od natrętnych owadów. Ten znany mi tylko z opowiadań mamy dwór, wyobrażałem sobie przynajmniej taki jak łańcucki pałac.

  
   Nasza mama też nie do końca pamiętała jak ten jej dwór wygląda, bo opuściła Chorowice w wieku siedmiu lat, kiedy zmarł jej ojciec Jan i została dalej wychowywana przez babcię mieszkającą w Sokołowie Młp. Mama naszej mamy Aniela zmarła gdy mała Marysia miała roczek. Mama odwiedziła Chorowice jeszcze raz, kiedy przed zamążpójściem potrzebny jej był akt chrztu. Odwiedziła wtedy -1943 rok, parafię w Mogilanach i swoją chrzestną matkę Jadwigę Doboszyńską.

   Kiedy w 1966 roku rozpocząłem studia na Politechnice Krakowskiej, powrócił temat Chorowic oraz dworu. Na wiosnę 1967 mama i trójka mojego rodzeństwa przyjechali do mnie do Krakowa i wybraliśmy się na grób dziadka Jana w Mogilanach i do pobliskich Chorowic.

Mogilany - grób dziadka Jana Pająka :




  Kiedy z Mogilan doszliśmy do dworu w Chorowicach, zaskoczenie mamy było całkowite. Z dzieciństwa pamiętała dwór państwa Doboszyńskich jako coś dużego, pięknego, a zobaczyła całkiem nieduży dom - ganek, i po dwa okna z każdej strony. Z sadzawki został tylko mały dołek zarośnięty pokrzywami. Pozostało jeszcze kilka dużych drzew parkowych. Żaden to Łańcut, żaden pałac. Mama skomentowała: "taki dwór, taki dom to ma Mania Zdebka w Sokołowie". W budynku dworu mieściła się szkoła.

dwór naszej mamy :



w parku zachowała się neogotycka kaplica :



   Dopiero teraz dowiedzieliśmy się, że z tym urodzeniem się i wychowaniem mamy "we dworze" to nie jest do końca tak jak się nam wydawało. We dworze mieszkali państwo. /Państwo Doboszyńscy w chorowickim dworze mieszkali tylko w lecie, na zimę przenosili się do mieszkania w Krakowie/. Rodzice mamy, ojciec był zarządcą dworu, mieszkali w czworakach.

to tu urodziła się i mieszkała
do siedmiu lat nasza mama
/okno z lewej strony/



   Czworaki - mamy mieszkanie podczas naszej bytności było zamieszkałe. Zastukaliśmy do "nowych" lokatorów. Starsza pani, gdy mama przedstawiła się jako córka Jana Pająka, od razu mówi - "Stasia?", mama odpowiada - "nie", -"śmiejąca się Marysia?", - "tak".
   Radosne było to spotkanie po trzydziestu kilku latach. Pani, której imienia i nazwiska nie zapamiętałem opowiadała nam o naszym dziadku Janie, którego my nie znaliśmy wcale, a mama tylko trochę pamiętała.

spotkanie po latach :



   Grób dziadka Jana i "mamy dwór"odwiedzaliśmy od tej pory wielokrotnie. Początkowo przy okazji moich, a potem brata Antka studiów w Krakowie. Później dorobiliśmy się dzieci - już prawnuków dziadka Jana, samochodów i te wyjazdy do Chorowic to były taką integracją rodziny a zarazem lekcjami historii rodzinnej.

rodzina Franka :




rodzina Henka :




rodzina Zygmunta :




kaplica dworska trzyma się całkiem, całkiem :



dwór się zmienia,
zmieniają się również jego właściciele :




a czworaki popadają w ruinę :





   Dzisiaj sytuacja chorowickiego dworu jest już zupełnie inna. Nowi właściciele podjęli rewitalizację opuszczonych obiektów - przywrócono im drugie życie.

2 komentarze:

  1. Gdyby te czworaki były bliżej Rzeszowa, to byś na pewno, Zygmusiu doprowadził je do porządku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak napisałem na zakończenie mojego posta, tym czworakom przywrócono drugie życie.
    Tylko dlaczego w Polsce trzeba zabytek doprowadzić do ruiny i dopiero wtedy można to sprywatyzować by nowy właściciel podjął odbudowę ?

    OdpowiedzUsuń