wtorek, 31 lipca 2018

ROSJA  09

MOSKWA
-Plac Czerwony


Ten dzień widzę znowu i znowu,
ten dzień - nigdy nie zapomnę o nim:
wiatr surowy i rześki dął
i śnieg leżał na Placu Czerwonym.

Pamiętam, że zachodziło słońce
nad mauzoleum, po pięknym dniu.
Grzeszny człowiek, po latach błądzeń
wreszcie dotarłem tu.

Ileż by jeszcze trzeba trąb, żałosnych nut!
Bo, że umarł ciągle boli
ten, który centrum globu przesunął na wschód
ramieniem proletariackiej woli.

Przysięgam, już nigdy nie będę słaby.
Pióro w promień przemienię i niech się promieni.
Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby:
LENIN


                                Konstanty Ildefons Gałczyński - " Przed mauzoleum Lenina "




   Po tygodniowym pobycie w Sankt Petersburgu wsiedliśmy w samolot i udaliśmy się do stolicy Rosji, do Moskwy. Mój przyjaciel Stanisław tym razem bardzo źle zniósł lot, a właściwie to lądowanie. Byłem tym lekko przestraszony, on przestraszył się zdecydowanie bardziej, bo przecież przed nami jeszcze kilka startów i lądowań, ciągle chcemy przesuwać się na wschód. Stanisław telefonicznie konsultował stan zdrowia ze swoją lekarką, a ja zastanawiałem się czy nie zechce zostawić mnie samego z moimi planami dotarcia na Syberię.
   Na razie jesteśmy w Moskwie. Nie martwmy się tym co będzie jutro.

   Szukałem wiersza do dzisiejszego posta i sam jestem zaskoczony, że znalazł się właśnie taki. A jednak, tylko dwie sylaby.....

   Kiedyś zdjęcia z Moskwy pokazywały na Placu Czerwonym bardzo długie kolejki stojących grzecznie ludzi, pragnących (a może oni musieli) zobaczyć wiecznie żywego. Dzisiaj, żywego ducha. Nikt nie zwraca uwagi na mauzoleum. A może tam już nic nie ma.





   Jeżeli jesteśmy na Placu Czerwonym to już pozostańmy, to samo centrum Moskwy, a do tego piękne. Nazwa placu wcale nie ma nutki komunistycznej. Tu nie chodzi o czerwień komunistycznych sztandarów. Krasny czyli piękny, a piękny, bo Sobór Wasyla Błogosławionego jest najpiękniejszym z soborów. Jego bajkowa sylwetka łącząca tradycyjną rosyjską architekturę ze stylem europejskiego odrodzenia na stałe wpisała się w znany nam krajobraz Moskwy.






   Znałem, jak chyba wszyscy, ten sobór z licznych zdjęć pokazujących tę perełkę, ale tylko z zewnątrz. Piękne wieżyczki zakończone kopułami. Każda kopuła inna. Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem, że każda z kopuł przykrywa oddzielną cerkiew. Centralna, Pokrowska i wokół niej cztery główne i cztery mniejsze połączone labiryntem krętych korytarzy, przejść przez wąskie schody i niskie łuki. Ściany pomalowane we wzory kwiatowe, a pośród nich ikony.
   Kiedy odwiedziłem ten sobór w pewnym momencie usłyszałem płynący nie wiadomo skąd męski śpiew, tenory, potężne basy. Kiedy dotarłem do jednej z cerkiewek zobaczyłem koncertujący męski kwintet. To był znany z występów w całej Europie i nie tylko. zespół wokalny "Doros". Posłuchałem koncertu, a na pamiątkę zostały mi dwie ich płyty.











   Cóż może być piękniejszego gdy się widziało Sobór Wasyla Błogosławionego, inaczej zwanym Soborem Opieki Matki Bożej na Fosie? 
  Na szczęście jest wiele innych pięknych, mogących zachwycić oko obiektów. 

  Po zwiedzeniu soboru skierowaliśmy się do GUM, to taki moskiewski CDT (Centralny Dom Towarowy), położony na Placu Czerwonym, naprzeciw Kremla. Kiedyś był to obiekt, a właściwie sprzedawane w nim towary, obiekt westchnień każdej lubiącej zakupy niewiasty. Tu można było dostać to co nigdy nie docierało do sklepu w prowincjonalnym mieście. Dzisiaj warto tam zaglądnąć z uwagi na architekturę tego supermarketu, jego atmosferę. Markowe towary są już dzisiaj wszędzie, tylko mieć pieniądze.    






   Mamy zaliczony Plac Czerwony, ale Moskwa to przecież ogromne miasto i wiele, bardzo wiele w nim miejsc godnych zwiedzenia. Te kilka dni jakie mamy na Moskwę przeznaczone nie pozwolą nam wszystkiego co interesujące zobaczyć, ale zaczynamy. Jesteśmy na punkcie, inni mówią kilometrze zerowym - nulewoj kiłomietr.






A teraz kilka myśli o kilometrach :


kilometry nie wyznaczają odległości serc.


trzeba kilometry pokonać i wiele granic przekroczyć,
aby odnaleźć zagubioną radość życia.  


jeżeli chcesz z kimś być naprawdę
to kilometry nie mają żadnego znaczenia.


tak naprawdę przeszkodą nie są dzielące nas kilometry.
największą przeszkodą jest czas potrzebny, by je pokonać. 








wtorek, 24 lipca 2018

ROSJA  08

SANKT  PETESBURG
- Kronsztad
- Lewaszewskoje


Czy to ty żegnałaś cichym szelestem matkę i córkę
"maty i dońka upokoiłyś odnoho dnia".
Jaka ich tajemnica nigdy nie będzie nam znana ?

I nie mogłaś uchronić cerkiewnego dzwonnika
uciekającego przed złymi mocami.
Któż o nim wspomni dziś? "Wiczna jomu pamiat".
Ani tej cerkwi kamiennej ze srebrzystą kopułą
i cudownym śpiewem "Boh sia rożdaje ...".

I tylu innych bielejące kości widzisz z góry
ukryte litościwą dłonią czasu minionego.
Niech spoczywają w pokoju patrząc na ciebie
Mykoła, Josyf, Mychajło, Hanuncia, Pawło, Hrynciu Iwanycha.

"Wiczna jim pamiat".
I nasza pamięć o nich niech trwa.

                            
                                                        / Małgorzata Kurek  -  " Grusza "    fragment /




   W któryś z ostatnich dni naszego pobytu w Sankt Petersburgu o. Tomasz zapowiedział: "jutro zaliczamy Kronsztad, no i może coś jeszcze". Kronsztad nie zrobił na mnie wrażenia, ale to "coś jeszcze" wyraźnie mnie zaciekawiło. Znając o. Tomasza od razu wykreśliłem słówko "może". Jeżeli o. Tomasz ma coś na myśli to znaczy, że to będzie na pewno.
   Czemu Kronsztad mnie nie zaciekawił? Moje skojarzenie było jedno - układ wysokości Kronsztad.. Na pierwszym roku moich studiów mieliśmy geodezję i ćwicząc niwelację zawsze musieliśmy pamiętać do którego układu się odnosimy, do Adriatyku czy do Kronsztadu. Wtedy w Polsce obowiązywały te dwa, a może jeszcze trzeci - Amsterdam, układy wysokości. Te różne układy wysokości to były jeszcze pozostałości po rozbiorach, teraz podejrzewam, że obowiązuje już tylko jeden - nie mam z geodezją już nic wspólnego. To właśnie z powodu geodezji Kronsztad mnie początkowo nie zaciekawił.
   

Kronsztad - Sobór Morski


  Kronsztad to baza Rosyjskiej Floty Bałtyckiej, silnie ufortyfikowany port morski, stocznie, arsenały. Położony jest na wyspie Kotlin w Zatoce Fińskiej. Zawsze bronił od strony morza stolicę Rosji Petersburg. Dzisiaj mimo że to tereny wojskowe można tam wjechać i zobaczyć perełkę architektury cerkiewnej jaką jest Sobór Morski. 
   Napisałem wyspa, a można wjechać?  Tak, można po usypanych groblach łączących wyspę z oboma brzegami Zatoki Fińskiej. Grobla , wiadomo jest przeszkodą na drodze statków i okrętów. Aby tę przeszkodę zniwelować, na pewnym odcinku droga biegnąca groblą schodzi do tunelu przebiegającego pod dnem zatoki. Zawsze można znaleźć rozwiązanie.    


Kronsztad - wnętrze Soboru Morskiego



   Dlaczego kronsztadzki sobór nazywamy "Morskim"? Bo wszystko co na tej wyspie się znajduje związane jest z morzem, z marynarzami, z flotą morską, z obroną od strony morza, z wojnami toczonymi na morzu.
  Warto poczytać o marynarzach z tej floty, o ich roli w rewolucjach tak roku 1905-06, jak i rewolucji lutowej i rewolucji październikowej roku 1017, a także o ich antybolszewickim powstaniu w 1921 roku.

  Naszym celem głównym w Kronsztadzie był wspomniany i pokazywany na moich zdjęciach Sobór Morski. Powiedziałem o nim "perełka", bo tak nazywam obiekty na które zwracam szczególną uwagę. Poza soborem jest wiele innych ciekawych, związanych z tą fortecą obiektów, ale ze zdjęciami byłem ostrożny. Nie chciałem aby ktokolwiek mógł podejrzewać mnie o szpiegostwo
   Na ląd wróciliśmy groblą łączącą wyspę z przeciwległym brzegiem.


   Kronsztad - Sobór Morski
wnętrze kopuły


   Wracaliśmy w stronę Petersburga. O. Tomasz nadal był tajemniczy, nie chciał nam zdradzić co jeszcze ma dla nas dzisiaj.
   W pewnym momencie przy drodze, za rowem pojawił się wysoki drewniany, pomalowany na zielono płot.Odgradzał jakiś zarośnięty lasem teren, duży, bo chwilę jechaliśmy obok niego. Zatrzymaliśmy się przy bramie. Na drewnianej furcie przybita tabliczka wyjaśniła nam wszystko. To był Lewaszewski Cmentarz - miejsce, gdzie w latach 1937-1938 zamordowano i pochowano, zacierając ślady grobów,  40485 ofiar politycznych represji, stalinowskiego terroru.




   Weszliśmy za bramę. Po prawej stronie budynek mini muzeum, które zostawiamy na potem. Przed nami na rusztowaniu "dzwon pamięci". Przypomina mi się dzwon w Katyniu. 
   Pomodliliśmy się w intencji o spokój duszy pochowanych tutaj osób.
   Każdy z nas poruszył serce dzwonu. Byliśmy tu chyba sami i kiedy dzwon się odezwał, jego głośny, ginący gdzieś w gęstwinie lasu przed nami, smutny ton, sprawił, że poczułem ciarki na plecach. Byliśmy na cmentarzu, wiedziałem już o tym, ale przecież nigdy cmentarz tak mnie nie przytłaczał.



    Podeszliśmy w stronę ściany lasu. Przywitał nas duży drewniany krzyż, pod nim kamienny ołtarz, a za nim....
   Tego nie przewidziałem w żadnych moich wyobrażeniach o cmentarzu. To był las. Nie las krzyży, tylko normalny, w większości świerkowy las, a każdy pień pełnił rolę nagrobka. Moja pierwsza reakcja była dla mnie typowa. Wyciągnąłem aparat i zacząłem robić zdjęcia.








    To było coś niesamowitego. Na każdym drzewie, różnego rodzaju, blaszana, porcelanowa, emaliowana, czasem tylko zafoliowana papierowa tabliczka z imieniem, nazwiskiem i często zdjęciem osoby która tu na tym miejscu została pozbawiona życia i skrycie pogrzebana. Bardzo często podane były dwie lub trzy daty - urodzony, aresztowany, rozstrzelany, rehabilitowany. Niektóre tabliczki były rozbudowane do formy kapliczki. Między drzewami w wielu miejscach stały małe pomniki, lub tylko krzyże. Stały też oficjalne duże pomniki poświęcone konkretnej narodowości, w tym też Polakom.
 
    Powiedziałem, że zacząłem robić zdjęcia. Tak, Zacząłem, ale nie dało się tego kontynuować.
    Wchodząc w ten las - cmentarz ogarniała mnie coraz bardziej boleść i zarazem bojaźń. - co potrafi zrobić człowiek drugiemu człowiekowi.
    Przyszły mi wspomnienia z Rwandy, którą odwiedziłem kilka lat po ludobójstwie z 1994 roku i zdjęcia z tamtego czasu znalezione gdzieś w internecie.

    Usiadłem samotnie w modlitewnej ciszy.













   Weszliśmy też do domku-muzeum. W gablotach znajdowały się kopie dokumentów zdjęcia, oraz informacje o tym cmentarzu.










" chciałbym Was wszystkich nazwać po imieniu "




wtorek, 17 lipca 2018

ROSJA  07

SANKT  PETERSBURG
- Peterhof


Strzelista aureola
nad naszymi głowami,
usłana kolorami wilgoci,
rzęsistymi kroplami.
     Stoimy
     pod tęczową
     wstęgą
     wilgotności.
W oczach
blask odbity,
mokry,
pełen czułości.
     Na twarzy
     kropla rosy lśni.
     To wzruszenia łzy.


                        / Leo 53 - " Pokaz fontanny " /




   Peterhof czyli Dwór Piotra. Miejsce to poznałem dawno, dawno temu, co prawda tylko ze zdjęć. Studiując w Krakowie miałem okazję kupić sobie w księgarni wydawnictw zagranicznych (chyba tak się nazywała) na ulicy Szewskiej, serię pocztówek poświęconych temu zespołowi parkowo-pałacowemu położonemu na dzisiejszych przedmieściach Sankt Petersburga. Wtedy nie był to Petersburg tylko Leningrad i nie był to Peterhof tylko Pietrodworiec. Kolorowe pocztówki (kolory wtedy były, takie jakie były) przedstawiające dziesiątki znajdujących się tam fontann tak mi się spodobały, że na długie lata zostały w mojej pamięci. Dzisiaj, kiedy spaceruję po alejkach tego olbrzymiego i bardzo pięknego parku, porównuję moje o nim wyobrażenia z rzeczywistością, a ta okazuje się jeszcze piękniejsza.
   Do tej carskiej posiadłości założonej, a jakże, przez cara Piotra I przyjechałem z moim towarzyszem podróży Stanisławem i ojcem Grzegorzem.Wchodzimy przez górną cześć parku czyli Górny Sad urządzony w stylu parków angielskich. W perspektywie alejek pojawia się stojący pośrodku parku Wielki Pałac, a jego boczne skrzydła zakończone są pawilonami ze skrzącymi się w słońcu kopułkami.


Wielki Pałac :
 



boczny pawilon :

   Wchodząc do tego "królestwa fontann" szukałem wzrokiem tej najsławniejszej, zapamiętanej przeze mnie fontanny, Samsona walczącego z lwem. Między alejkami, wśród szpalerów równo przystrzyżonych żywopłotów były sadzawki z fontannami, z wodotryskami, ale Samsona, tej najwyżej strzelającej fontanny nie ma.



fontanny Górnego Sadu :


   Kiedy obeszliśmy pałac, pokazał się nam urządzony w stylu francuskim Dolny Park.
 Spod pałacu kilkoma kaskadowymi fontannami spływały masy wody. Położona w centrum całego założenia, najbardziej, jak niektórzy mówią, zjawiskowa to Wielka Kaskada. Marmurowymi schodami woda spływa do basenu w którego centrum, na małej,kamiennej wysepce stoi moja fontanna - Samson. Ta fontanna to symbol. Samson rozdzierający paszczę lwa symbolizuje Imperium Rosyjskie, a pokonany lew to pokonana w Wojnie Północnej Szwecja. Jest to najwyższa w całym parku fontanna. Strumień wody bije w górę na wysokość 20 metrów.
   Wielka Kaskada, cały jej kompleks to 37 złoconych posągów, 64 fontanny i 142 wodotryski. Około 100 tys. m3 wody codziennie spływa Kanałem Morskim do odległej o kilkaset metrów Zatoki Fińskiej


widok z góry na Kanał Morski:


   Wielka Kaskada. Jeżeli jet to takie cudo to trzeba go obfotografować ze wszystkich stron.











trzeba też uwiecznić siebie :


ze Stanisławem :



z ojcem Grzegorzem :


inne fontanny też są piękne :










a w parku wiosna :
/to jest druga połowa maja/










niech szczęście tryśnie jak fontanna


fontanna spokoju właśnie wylała