piątek, 28 października 2016

CZYM  TU  SIĘ  POCHWALIĆ


Samochwała w kącie stała 
I wciąż tak opowiadała :
"Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem piękna, jestem zgrabna, 
Wiotka, słodka i powabna, 
Aw dodatku daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową :
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga,
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem samochwała"

                     Jan Brzechwa - "Samochwała"



   Wierszyk Jana Brzechwy znamy chyba wszyscy. Podejrzewam, że ma on na celu uświadomić nam dzieciom, że zarozumialstwo nie jest najlepszą cechą, że nie jesteśmy pępkiem świata. Może to na kogoś działa, ale patrząc na siebie mam co do tego wątpliwości. W swojej pokorze przyznam się, że bardzo lubię gdy mnie ktoś pochwali, a że nie zdarza się to zbyt często, muszę pochwalić się sam. I stąd ten dzisiejszy mój post.
   Łatwo powiedzieć pochwal się - ale czym. Sporo się trzeba nagłówkować by wymyślić coś co przynajmniej mnie się podoba, innym niekoniecznie, bo przecież jestem samochwała.
   Pochwalę się, że w drodze na Kamczatkę przekroczyłem koło podbiegunowe czyli szerokość 66stopni, 33'39''. Co prawda było to w czasie lotu samolotem i gdyby nie informacja na monitorze, który miałem przed sobą, nie miał bym w ogóle świadomości, że jestem tak daleko na północy naszego globu.



   


   A z tego, co działo się w realu to pochwalę się tym że chyba jako jeden z nielicznych Polaków kąpałem się w Morzu Beringa.
   Miałem taki zamiar, takie pragnienie jeszcze przed dotarciem na Kamczatkę i wyobraźcie sobie, że kiedy znaleźliśmy się nad brzegiem mojego wymarzonego morza normalnie stchórzyłem. Wejście do wody tylko po kostki sprawiało, że marzły mi nawet czubki nielicznych włosów na głowie. Nikt z moich towarzyszy nawet się nie zdziwił kiedy się poddałem.



  W cieple naszego mieszkania przyszła refleksja, że przecież druga okazja może się już nie nadarzyć. Szkoda.
   Los uśmiechnął się do mnie. Jan widząc moje zmaganie się między rozsądkiem a niespełnionymi marzeniami  wybrał któregoś dnia trasę tak, że znów zahaczyliśmy o czarne plaże Morza Beringa. Tak, plaże są naprawdę czarne, a to z powodu koloru piasku powstałego ze skał wulkanicznych.

   Kiedy stanęliśmy nad brzegiem, 
nie wiem dlaczego, wszyscy zwrócili swój wzrok na mnie. 
O co chodzi ?



   No, właśnie.
 Miałem wykazać się swoim bohaterstwem



Siła złego na jednego.
Nie było wyjścia, musiałem udawać odważnego.
  


Już pierwsza fala mnie przykryła



Jeżeli wmówisz sobie, że woda jest całkiem ciepła,
to jest całkiem ciepła



Jeszcze widać, że żyję, płynę.



Czyżby już po Zygmuncie



Jan z niepokojem spogląda w stronę fal



Jackowi to nawet odpowiada,
jedna gęba mniej.



Sprawa wyjaśniła się.
Żyje, wyszedł na brzeg.



   Wchodząc do tej zimnej, ok 10 st, wody w ogóle nie czułem zimna. Miałem pragnienie zaliczenia kąpieli w Morzu Beringa i nic nie mogło mi w tym przeszkodzić. Co może zdziałać sugestia.
   Po wyjściu z wody mogłem założyć na siebie tylko koszulkę. Mój ciepły polar czekał na mnie w mieszkaniu, a droga daleka. Dłuuuuuugo nie mogłem się rozgrzać. Do dzisiaj na samo wspomnienie tego mojego wyczynu dostaję gęsiej skórki.

   Pamiętam, że jeszcze jako chłopcy nazywaliśmy tego typu supermenów bohaterem przez "CH".
   Jeżeli bohater, to niezależnie przez jakie "H", należy mu się pomnik.
   Okazję znaleźliśmy stosunkowo łatwo. Przy jednym ze skrzyżowań na przedmieściach Pietropawłowska stoi  pomnik traktora. Wiadomo, jak ktoś urodził się wariatem to zostaje mu to na całe życie. Nie wiem skąd znalazła się też drabinka i dawaj gieroja na cokół.



Na szczęście żadne służby nie zainteresowały się pomnikowym bohaterem



                                                                                                   /wykorzystałem zdjęcia ks.Marka/


    

środa, 19 października 2016

JAK NA MOIM OSIEDLU


Czas skończyć z takimi
Praktykami - skarży się lokator
Własnościowego życia - czekam co dzień
A on nie raczy się zjawić
Fachowiec od siedmiu boleści;
Wszystko pączy się, pęka, psuje,
A on nie przyjdzie, chociaż sam zawinił
W swoim czasie  
Wszystkie możliwe usterki;
Zapytuję, jak długo można się modlić na klęczkach,
Chodzi w końcu o zwykłą
Rzetelność; na początku było słowo
Honoru, że przyjdzie i naprawi
A teraz tylko domaganie się kolejnych zaliczek

I jak on chce żebym w niego wierzył
Ten niesolidny rzemieślnik
Bujający w obłokach;

Czas skończyć z takim spoglądaniem z góry
Na człowieka

Co on sobie wyobraża, że jest moim panem?

                                      Stanisław Barańczak - "Czas skończyć z takimi"    




   Mieszkanie na wielkim blokowisku w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych było marzeniem wielu z nas. Zapisywaliśmy się do spółdzielni mieszkaniowej, wpłacaliśmy swój udział i czekaliśmy na szczęśliwy dzień kiedy "dostaniemy mieszkanie", To dostaniemy ująłem w cudzysłów, bo już moje dzieci nie rozumieją jak mieszkanie można dostać a nie kupić. Powstawały wielkie osiedla bloków, budowane z "wielkiej płyty", która produkowana była w "fabryce domów". Teraz te bloki wyglądają już trochę inaczej, są ocieplone, mają kolorowe tynki, ale kiedyś za nowości miały charakterystyczną szachownicę układu płyt, których łączenia uszczelniane były czarną mazią olkitu. No i te wszechobecne usterki, oraz fachowcy do ich usuwania o których pisze poeta
   Kiedy znalazłem się w Pietropawłowsku Kamczckim poczułem się jak na moim osiedlu Nowe Miasto w Rzeszowie w latach kiedy tam zamieszkałem.

... widok na nowe osiedla Pietropawłowska ...



... a to już "wielka płyta", pamiętacie ...








... niektóre bloki zmieniają elewację, są ocieplone ...



... teraz to wyglądam już pięknie ...



... zaokienna spiżarka ...



... ekologiczne wejście do klatki ...


... klimaty, jak z włoskiego filmu ...




... a teraz ciekawostka - jak można wielką płytę zmienić ... 



  Kamczatka leży w "pierścieniu ognia" - ok. 30 aktywnych dzisiaj wulkanów, trzęsienia ziemi, to wszystko sprawiło, że postanowiono (wydano takie przepisy) wzmocnić istniejące już budynki opasując je "betonową skorupą" z przyporami i ściągami nad dachem. Wiele budynków w centrum zostało tak wzmocnione. Znalazł się jednak ktoś mądry, kto powiedział, że w razie trzęsienia ziemi ta betonowa skorupa wytrzyma wstrząsy, ale cały środek się zawali. Zrezygnowano ze wzmacniania starych budynków. Przy projektowaniu nowych trzeba uwzględniać dodatkowe siły działające na budowlę w czasie trzęsienia ziemi.



   Kiedy zrezygnowano z dodatkowych wzmocnień automatycznie brakło środków na dokończenie rozpoczętych już prac. Oto szkoła obok której codziennie przechodziłem. Nie ma już środków na elewację.



   Budownictwo Pietropawłowska można powiedzieć jest tradycyjne, niczym się nie wyróżnia. Jedyny element w panoramie miasta rzucający się w oczy to zbudowany przez Chińczyków "złoty wieżowiec". Pasuje "jak wół do karety".




   Mój blok na Nowym Mieście w Rzeszowie w którym mieszkałem prawie 30 lat trochę się zmienił. Nie ma już tej szachownicy wielkiej płyty, ale po ociepleniu uzyskał nowe kolory. Piękny, prawda ?



poniedziałek, 17 października 2016

WIELKA  POKUTA



zaczyna padać deszcz

sam, choć z trudem poruszam się w tłoku
widzę, choć oczy grzęzną w gęstym mroku
słyszę, choć słów zatrutych ogrom mnie zagłusza
czuję, że Bóg w odwecie ludziom grzesznym rusza   

niestrudzony
wciąż od nowa tę samą przygrywam nutę
stać was było na życie, lecz nie stać na pokutę
to brzemię moje jak odbicie w wodzie zdradziecko się mieni
to umysł wiążą pokutne macki schizofrenii   

przestało padać, a ptaki znów zaczęły śpiewać
wstaję dźwigając ze sobą mój cały chory świat
z trudem stawiam kolejne kroki
zatrzymuję się
ruszam
zatrzymuję się i spoglądam w górę
to tutaj
żegnam
amen.

uklęknij i żarliwie zacznij się spowiadać
nigdy nie wiesz, kiedy Tobie zacznie padać.    

                                              Marcin Filipiak - "Pokuta"



   W sobotę, 15 października na Jasnej Górze odbyło się nabożeństwo Wielkiej Pokuty.


 
   Wybrano Jasną Górę, bo tu zawsze byliśmy wolni.

                                                                                                                                 /zdjęcie z internetu/

   Do Częstochowy na to modlitewne spotkanie przybyło ponad 100 tysięcy wiernych pragnących przepraszać za własne i narodowe grzechy. Przepraszać za wszystkie grzechy, ale również modlić się o to by Polska była Bogiem silna.
   Znaleźliśmy się w tej rozmodlonej wspólnocie jako małżeństwo wraz z grupą przyjaciół z Domowego Kościoła diecezji rzeszowskiej, by zmienić historię każdego z nas, naszego małżeństwa, naszej ojczyzny.
   Wzruszające było patrzeć na rosnący od rannych godzin tłum, gromadzący się przed murami Jasnej Góry.



      

   Mszę świętą celebrował ks. abp Stanisław Gądecki - Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, metropolita poznański.
   Konferencje i modlitwę prowadzili ojcowie Antonello Cadeddu i Henrique Porcu oraz ks. Piotr Glas.

                                                                                                                               /zdjęcie z internetu/
 
   Scena, kiedy za prowadzącym skandowaliśmy deklarację :
 "wyrzekam się wszelkiego ducha obojętności, 
ducha bezczynności wobec cierpienia świata. 
Ja nie chcę siedzieć wygodnie, chcę się ruszyć,
 ja wierzę w Pana Życia, ja chcę walczyć o życie. 
Wyrzekam się wszelkiego ducha śmierci. 
W imię Jezusa. 
Ja chcę budować nowy świat."   
  
   Ta scena przypomniała mi słowa papieża Franciszka wypowiedziane do młodzieży na ŚDM :
"aby pójść za Jezusem
trzeba zdecydować się na
zmianę wygodnej kanapy na parę butów,
które pomogą ci chodzić po drogach
o jakich nawet nie pomyślałeś"

   Po tych słowach wszyscy wstali ze swoich wygodnych nie kanap, ale krzesełek i podnieśli je wysoko w górę na znak, że chcą się ruszyć, chcą coś robić, by zmieniać siebie, zmieniać Polskę, zmieniać świat  


     
   Po mszy świętej na plac wniesiona została olbrzymia monstrancja z Panem Jezusem :


                                                                                                                            /zdjęcia z internetu/
   
   Rozpoczęła się cześć pokutna ze świadectwami i adoracją eucharystyczną. 

Amen



sobota, 8 października 2016

DOBRZE  TEMU,  KTO  W  SWOIM  DOMU   04  Kamczatka


Pamiętam cichą uliczkę w miasteczku,
Gdzieś na krańcu świata.
Jarzębiny korale przed domem
I dom, do którego wracam.

Ogród w cichej uliczce,
Dzieci grające w berka,
Słońce patrzące z kałuży,
Tańczące na kafelkach.

Jeszcze mamy brązowe oczy
I śmiech w każdym kącie,
Zapach maciejki pod oknem
I w żonkilach zamknięte słońce

Czy zostało coś jeszcze
Z tamtych ścieżek lata,
Może tylko czyjeś serce
Tkwi zamknięte w kwiatach.

                              /Bazydło Jerzy - "Dom rodzinny"/



   Moje miasto, dom rodzinny, to miejsca, które są dla mnie zawsze piękne, najlepsze. To tu jestem na "swoich śmieciach". Każdy ma takie swoje miejsce, gdzie czuje się jak u siebie w domu.
    Kiedy przyjedzie się do obcego miasta też szuka się takiego "swojego" miejsca.
   Jadąc, a właściwie lecąc do Pietropawłowska na Kamczatce zastanawiałem się jakie to miasto, jaka architektura w nim dominuje, czy znajdę w nim to moje miejsce.
   Okazuje się, że jest to typowe miasto, które znamy z naszych PRL-owskich czasów, czyli wielka płyta, oczywiście z domieszką starego budownictwa i pojawiającego się nowego.
   Dla mnie najciekawszymi okazały się małe jednopiętrowe, najczęściej dwu lub trzy klatkowe, drewniane bloki, pamiętające czasy z przed wojny ojczyźnianej. To budownictwo najbardziej mi się podobało.

W jednym z nich na ulicy Sowietskaja 16/16 mieszkałem ...
... widok od ulicy :


... a to widok od podwórka,
proszę zwrócić uwagę na rude tabliczki w narożu : 



... nasz blok posadowiony jest na stoku wzgórza,
z którego zimą mogą schodzić lawiny  



... a w zimie jest tu śniegu chwilę ...

                                                                                             zdjęcie z archiwum ks. Jana


... wejście do domu z ciekawym zadaszeniem ...



... drzwi z wiatrołapu na klatkę schodową ...



... inne tego typu drewniane bloki też są ładne ...














   Pietropawłowsk Kamczacki to miasto położone w części na stokach wzgórz opadających dosyć stromo do Zatoki Awaczyńskiej. Ulice na zboczach prowadzone są mniej więcej równolegle do siebie i aby przedostać się z ulicy na ulicę trzeba pokonać nie zwykły chodnik tylko schody. Tych schodów dłuższych, krótszych jest dziesiątki, a może setki.
   Idąc z naszego mieszkania do kaplicy parafialnej musieliśmy pokonać tzw. ruchome schody. Na starą konstrukcję metalowo-betonową, która już się sypała nałożono drewnianą nakładkę, której deski też już latały na wszystkie strony - były ruchome, stąd ta nasza nazwa.



... a to przykłady innych schodów którym nie nadaliśmy nazwy ...








Myślę, że jeszcze podzielę się moimi budowlanymi wspomnieniami z Pietropawłowska.

                                                                                                    i to "było by na tyle"  Zygmunt