Dom mój nie tam gdzie kładę swój kapelusz.
Korzenie zapuszczone mam głęboko.
Dobrze mi tam gdzie rozumiem co do mnie mówią,
Nie wąsko rozumiane, ale szeroko.
W tym jednym miejscu całe życie moje mija,
A takich drzew się nie przesadza.
Nie chciej odebrać mi tej całej duszy mojej,
Nie sięga tam już twoja władza.
To właśnie czuję wyraźnie,
To właśnie czuję tak,
Co rano widzę to jaśniej,
To miejsce to mój znak.
Chleb mój jest z pieca mojego własnego,
A moja woda ze stawu mojego.
Najlepiej jest mi tam gdzie zadaje swojsko,
Inaczej latem, a inaczej wiosną.
Im jestem dalej, tym się czuję bardziej obco
Jestem zwierzęciem arcyarcydomowym.
Boję się tylko świata, który coraz bardziej grozi,
Ale moje fobie nie są niczym nowym.
To właśnie czuję wyraźnie,
To właśnie czuję tak,
Co rano widzę to jaśniej,
To miejsce to mój znak.
Moje obawy nie są niczym nowym,
To moja cześć, której nie lubię lubić.
Nie wiedzie mnie na pokuszenie błysk z oddali.
Ja już się chyba nie potrafię zmienić.
Dom mój nie tam gdzie kładę swój kapelusz
Korzenie zapuszczone mam głęboko.
Za każdym razem coraz głośniej to potwierdzam
Mój dom to moja twierdza.
autor mi nieznany - " Mój dom to moja twierdza "
Ostatnie moje posty były o tym czym się żywią mieszkańcy Kamerunu i jaką wartość ma tam woda. Pragnę zaznaczyć, że są to tylko moje spostrzeżenia w tym temacie, a moja wiedza jest bardzo ograniczona. Wprawdzie byłem w "czarnej Afryce", ale było to tylko dotknięcie tego czym żyją tamtejsi mieszkańcy. Każdy z misjonarzy, który pracuje na tamtej czerwonej ziemi kilka już lat może mieć sporo uwag do moich "mądrości".
Jeden ze znajomych misjonarzy, pracujący już kilkanaście lat w Afryce powiedział mi kiedyś: "Kiedy przyjechałem na ten ląd, wszystko było nowe, inne. Przez pierwsze trzy lata uczyłem się Afryki. Po tym okresie kiedy sam wszystko poznałem ,mogłem innym opowiadać jak się tu żyje, jak ludzie myślą, jaka jest ich kultura. Dzieliłem się tą wiedzą na różnych spotkaniach w polskich parafiach, spotkaniach kół misyjnych. Miałem kilka wywiadów w radio, myślałem nawet o napisaniu książki. Teraz po kilkunastu latach pobytu na tej ziemi widzę, że ja dalej Afryki muszę się uczyć. A czy ją poznam do końca ? Nie wiem".
Afryka to zadanie na życie, a nie na jedną, czy kilka wypraw. Kilka tygodni przebywania w Afryce pozwala dotknąć tematu i ja refleksjami z tych dotknięć z Wami się dzielę.
Do życia poza pokarmem potrzebny jest dom - miejsce, gdzie człowiek się rodzi, gdzie się wychowuje, do którego zawsze się wraca.
wioska na wschodzie Kamerunu :
typowe domy jakie spotkałem
tu na wschodzie Kamerunu :
Pamiętam, kiedy za mojego pierwszego przyjazdu do Kamerunu, wiozący mnie z lotniska w Jaunde, stolicy kraju, ks. bp Jan Ozga powiedział: "Prowincja Wschód, gdzie jest moja misja, zaczyna się od momentu gdy na drodze znika asfalt, a na dachach mijanych chat nie zobaczysz blachy". Faktycznie, gdy w mieście Ayos, minęliśmy most na rzece Nyong skończył się asfalt - byliśmy "na wschodzie". Powiedziałem skończył się asfalt, ale dodam, że znajdowaliśmy się na międzynarodowej drodze prowadzącej z portu Duala, przez stolicę kraju Jaunde i dalej do Republiki Środkowej Afryki i Czadu. Wtedy, a był to rok 2004, następnie 2005 w diecezji bpa Ozgi nie było ani metra kwadratowego asfaltu. Były tylko drogi gruntowe utwardzane grysem. Główne drogi były rozjeżdżane przez ciężkie samochody wywożące drewno. Dzisiaj wspomniana droga międzynarodowa jest już utwardzona, ma asfalt.
w diecezji Doume, Abong-Mbang
jest już asfalt :
Zdjęcie tej drogi zostało zrobione we wczesnych godzinach przedpołudniowych - 8.18, "pod słońce", dlatego szczegóły kryją się w cieniu. Chciałbym zwrócić uwagę na jeden szczegół. Krążek słońca jest jak gdyby za mgłą, można w nie bezpośrednio patrzeć, ale to nie jest mgła. To jest harmattan, wiatr wiejący od Sahary, niosący drobiny pyłu. To ten pył sprawia wrażenie mgły. Bardzo drobny pył, który może się utrzymywać i kilka tygodni, chyba że spadnie deszcz, dostaje się wszędzie. Do nosa, do ust, do oczu, do tego co gotujemy, co jemy. Do naszych wszystkich urządzeń. W domu praktycznie nie opłaci się go ścierać, bo za godzinę nasz stół już jest pokryty warstwą kurzu. Tutaj muszę dodać, że w domu nie możemy zamknąć przed kurzem okna, bo okna nie mają szyb tylko siatkę- moskitierę.
Wracam do tematu, do naszych domów. Naszych, czyli tych ze wschodu Kamerunu. Taki typowy dom, który pokazałem na kilku fotografiach wyżej nazywa się "poto poto". Napisałem tak jak się mówi, myślę że dobrze.
Konstrukcja takiego "poto poto"to drewniane żerdzie wbijane co około 20-30 cm w ziemię po obrysie domu i ewentualnie jako ściany działowe. Żerdzie te łączy się ze sobą poziomą lianą, przywiązywaną cieńszą lianą co około 10 cm. Następnie ten szkielet wypełnia się gliną.
szkielet poto poto :
gotowa już ściana :
To wypełnienie gliną może być tylko "wypełnieniem", ale można również nasz dom otynkować jak na jeszcze kolejnym zdjęciu, oczywiści to tynkowanie to też gliną
w roli prezentera :
Gotowy dom kryjemy strzechą. Strzecha to oczywiście nie słomiane kiczki jakie znamy, teraz to już chyba tylko ze skansenu, ale liście palmowe. By taki dach nie został zerwany przy pierwszym podmuchu wiatru, musi być dokładnie "zszyty". A to już zadanie miejscowego fachowca.
przygotówka elementu strzechy na dom :
Na zdjęciu poniżej pokazuję poto poto, który uważam za wzorcowy. Ściany i dach tak jak opisałem. Są też okna, jedno zasłonięte matą, a drugie "zakratowane". Drzwi dzisiaj wyjątkowo zamknięte, również matą na drewnianej ramie. Rama drzwiowa jest od wewnątrz domu, a zamknięcie to poziomy drąg połączony gumą z dętki. Chcąc otworzyć drzwi, odciągamy lekko drąg, obracamy go do pionu i odstawiamy drzwi na bok. Bardzo rzadko spotyka się tak skomplikowane drzwi. najczęściej jest to tylko mata naciągnięta na drewnianą ramę. Otwór drzwiowy zakrywa się najczęściej tylko na noc. Spotyka się też, teraz już coraz częściej normalne drzwi osadzone na futrynach.
Jeszcze jedna uwaga. Mówiłem, że szkielet poto poto wypełnia się gliną. A gdzie znaleźć glinę ? Z tym, to znaczy z gliną nie ma żadnego kłopotu, jest ona wszędzie. Teren jest wszędzie gliniasty, lessowy. W porze suchej wzbijają się tumany czerwonego kurzu, natomiast w porze deszczowej - wszechobecne, klejące się do nóg błoto.
Jest glina więc ją bierzemy. Oczywiście idziemy na łatwiznę - mamy ją pod ręką. I tak wokół naszego domku powstała fosa. Teraz to może i wygodne, bo można sobie wygodnie na tej małej skarpie usiąść, ale gdy pada deszcz, a w porze deszczowej naprawdę leje to mamy wokół domu bajorko.
Ale co się dzisiaj martwic co będzie w porze deszczowej. Przecież my się nawet o jutro nie martwimy.
"wzorcowy" poto poto :
ja byłem ciekawski,
a mieszkańcy domu jeszcze bardziej :
Taki nasz domek oblepiony gliną wygląda całkiem, całkiem kiedy jest nowy. Już po jednym sezonie glina kruszeje, jest wypłukiwana przez deszcz i powstają dziury w ścianach. Nie wiem dlaczego nikt nie może wpaść na pomysł zalepienia tych dziur gliną, której przecież nie brakuje. Dziury albo zostają, bo nikomu nie przeszkadzają, lub jak w tym domu zasłania się je folią.
dziurawy narożnik domu :
te same dziury, ale od wewnątrz :
W tym kącie na zdjęciu powyżej jest coś w rodzaju naszego kredensu. Półka na naczynia, pod spodem kosz na żywność i to co najważniejsze woda we wiadrze na którym wisi kubek. Proszę zwrócić uwagę, to że glina się wykrusza jest pożyteczne, jest na czym zawiesić sitko, chochlę i inne.
wnętrze domu pani Marii :
U pani Marii kredens jest stabilny, solidnie wykonany, co nie przeszkadza by cześć garnków stała dalej na polepie podłogi. Na zdjęciach widzimy "salon". Jest tu "aneks kuchenny", wspomniany kredens, spanie dla dzieci, pod przykryciem jakieś pudła, a może worki z kawą czekające na kupca. Drzwi z zasłonką to wejście do sypialni rodziców.
Proszę zwrócić uwagę na, jak to napisałem, aneks kuchenny. Nad paleniskiem zawieszony jest czarny, bo odymiony kosz. To w nim przechowuje się te produkty, które są jak gdyby wędzone w dymie. Wyżej jest drewniany ruszt. Na mim przechowuje się te produkty, które w dymie trzeba chronić przed wszelkiego rodzaju owadami. Trzeba zaznaczyć, że w tych domach nie ma lodówek, nie ma tu energii elektrycznej
Proszę zwrócić uwagę na, jak to napisałem, aneks kuchenny. Nad paleniskiem zawieszony jest czarny, bo odymiony kosz. To w nim przechowuje się te produkty, które są jak gdyby wędzone w dymie. Wyżej jest drewniany ruszt. Na mim przechowuje się te produkty, które w dymie trzeba chronić przed wszelkiego rodzaju owadami. Trzeba zaznaczyć, że w tych domach nie ma lodówek, nie ma tu energii elektrycznej
wnętrze domu babci Weroniki :
Babcia Weronika jest i starsza i chora. Byłem u niej z siostrą. Przynieśliśmy jej mydło i coś do jedzenia. To coś do jedzenia to cześć darów składanych przez wiernych na niedzielnej mszy.
U nas w Polsce każdy, no może nie każdy, wrzuca na tacę kilka złotych i Bóg zapłać. Tu w Kamerunie nie każdego stać na nawet drobną ofiarę pieniężną. Na niedzielnej mszy świętej w procesji z darami przynosi się płody roli, które w poniedziałek siostra rozdziela i rozwozi po parafii dla biednych i staruszków. Brałem w tym rozdzielaniu i rozwożeniu udział.
Zaznaczyłem, że z ognia wewnątrz domu korzysta się tylko w czasie deszczu. Normalnie kuchnia jest na zewnątrz domu. Dodam jeszcze, że jest tylko jeden posiłek dziennie, wieczorem. Nie wiem czy dobrze napisałem "wieczorem". Tu chyba nie ma wieczorów. Jest dzień, zachodzi słońce i w ciągu dziesięciu minut jest ciemna noc. Jesteśmy prawie na równiku.
scenka przydomowa :
Opowiadałem o domach poto poto, a teraz mam ciekawostkę. Spotkałem w miasteczku Ngoila - to już prawie przy granicy z Kongiem, dom nie tylko otynkowany, ale i udekorowany. Otynkowany oczywiście tynkiem glinianym, ale na kolorowo. Panią domu spotkaliśmy przy rysowaniu czarną glinką roślinnych motywów dekoracyjnych. Zostałem poproszony przez gospodarzy o zrobienie im zdjęcia. Chętnie skorzystałem.
przed wyjątkowym domem :
gospodarze mają prawo być dumni :
kilka "domowych" złotych myśli :
dla człowieka, podobnie jak dla ptaka,
świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć,
ale gniazdo tylko jedno.
twój dom może ci zastąpić cały świat,
cały świat nigdy nie zastąpi ci domu.
dom - to tam,
gdzie choćby pod gołym niebem,
ludzie są razem
nie chodzi o to jak wielki jest dom,
tylko ile jest w nim szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz