wtorek, 6 listopada 2018

ROSJA  21

SYBERIA
       - Uraj


Prezydent Reagan dostrzegł,
 że Związek Sowiecki jest uzależniony 
od pieniędzy płynących ze sprzedaży surowców.
Razem z panią Thatcher
doprowadził do obniżenia
światowych cen ropy,
co po prostu wykończyło bolszewików.
Dziadowska komunistyczna gospodarka
nie wytrzymała takiego szoku.

                                   / Wiktor Suworow - z książki  " Alfabet Suworowa "  /



   Zacząłem od tekstu, gdzie wyraźnie "pachnie" polityką gospodarczą. Tereny Syberii, które odwiedzam to roponośne tereny, a ropa to polityka i to ta wielka.
   Ja chcę o Uraju, nie o polityce, chociaż pisząc o tym mieście, nie można odciąć się od ropy naftowej.

degustacja ropy naftowej :
/taką pamiątkową butelkę ropy dostałem w prezencie/


   Uraj to dzisiaj około 45-cio tysięczne miasto, w zachodniej części Niziny Syberyjskiej, położone na mini wyżynie - tylko w takim miejscu miasto może powstawać, nad rzeką Kołosja - Kłosy. Jego początki to rok 1922, kiedy to przybyli rzeką i osiedlili się tu osadnicy ze środkowej Rosji.
   W roku 1960 przybyli tutaj poszukiwacze ropy naftowej z Baku. W roku 1964 pierwsze rzeczne barki z ropą naftową odpłynęły z Uraju, a w roku następnym-1965 uruchomiono ropociąg pompujący ropę do rafinerii w Tiumeniu. W tym samym roku-1965 Uraj otrzymał prawa miejskie. Dopiero w 2000 roku doprowadzono do tego miasta drogę i to z dwu stron, Wcześniej można było kontaktować się ze światem tylko rzeką lub samolotem. Widziałem "kukuruźniki", które dzisiaj latają z lotniska w Uraju.
wielki baner przedstawiający historię
ropy naftowej w Uraju :


   Jeszcze jeden szczegół związany z tym miastem i ropą. Znamy stacje benzynowe ŁUKOIL. ŁUK to pierwsze litery nazw miast tworzących tę kampanię naftową. "Ł" to Łangiepas, "U" to właśnie Uraj i "K" to Kagałym.


spotkane po drodze instalacje naftowe :


   Jadąc do Uraju nie mieliśmy żadnego celu, interesu związanego z ropą naftową. Cała nasza ekipa, to jest ks. Marek, siostry Asia i Teresa, oraz na przyczepkę ja, jechaliśmy tam do parafian z sakramentami. Tych parafian to jest raptem dwie rodziny, czyli chyba nie więcej jak dziesięć osób wyznania rzymsko-katolickiego.
   Nasza droga to 720 km. Pierwsze 300 km, kiedy jechaliśmy jeszcze wzdłuż Obu to tereny można powiedzieć zurbanizowane. Natomiast kolejne 420 km to droga usypaną przez bagna groblą i tylko drogowskazy informowały nas, że gdzieś z boku jest jakaś osada. Najwięcej drogowskazów, a było ich dziesiątki, a może setki wskazywały znajdujące się w okolicy wiertnie i pompownie ropy naftowej.

"kust" czyli krzak to pompownia ropy :


    To, że jechaliśmy przez tereny właściwie niezamieszkałe, wcale nie znaczy, że po drodze nic ciekawego nie można spotkać. Spotkaliśmy np skrzyżowanie z rondem. Pusta droga, żadnych zabudowań, ograniczenie do 40 km i rondo. Zajechaliśmy również na kawę i siku do przydrożnego dużego supermarketu - elegancja francja.
    Drogi jak wspomniałem to usypane przez bagna groble. Na nasypie układane są duże 2x6 m betonowe płyty. Kiedy droga się"ułoży", kładziony jest asfalt. 
    Ostatnie 140 km przed Urajem jechaliśmy taką drogą z ułożonych płyt. Wspominałem, że dojazd do tego miasta doprowadzono dopiero w 2000 roku, a więc droga jeszcze się "układa". 
     Droga przez bagna czasem "faluje". Po prostu nasyp nierównomiernie osiada i powstają sfalowania drogi.

"falująca" droga :


   Jadąc te setki kilometrów cały czas mieliśmy po obu stronach bagna, rozlewiska, jeziorka. W pewnym miejscu w pobliżu drogi zauważyliśmy zatopioną koparkę. Z bagna wystawały jeszcze dach kabiny i podniesiona do góry łyżka. Spotykaliśmy bardzo dużo linii energetycznych zasilających różnego rodzaju instalacje naftowe. Miałem wrażenie, że nieczynne linie nie są demontowane, zostają aż ich rdza pokona, tak było ich miejscami dużo. Co jakiś czas mijaliśmy krzyżówki z rurociągami. Rura jest zakopana, ale miejsce jej przejścia pod drogą jest oznaczone.
   Tajga, a właściwie to już tajga przechodząca w tundrę to sosny i bezlistne jeszcze brzozy. Drzewa te nie wyrastają wyżej niż 10 m. Były miejsca gdzie stały martwe kikuty drzew. Po prostu gdy wysoki poziom wód utrzymuje się dłużej, drzewa umierają.
   Gdybym tak jednym słowem miał określić to co zobaczyłem jadąc te kilkaset kilometrów, powiedziałbym: 
"ubóstwo krajobrazu"

setki kilometrów praktycznie pustej drogi :


wszechobecne bagna : 


 umierająca tajga :



   Zrobiło się jakoś tak posępnie - bagna, umierająca tajga, ubóstwo krajobrazu.
  Powiedziałem, że do Uraja jedziemy z posługą sakramentalną, a więc z radością niesionego tam Chrystusa. Ksiądz Marek odwiedza mieszkających tam wiernych raz na kilka miesięcy. Dzisiaj mamy ochrzcić kilkutygodniowego Aleksandra syna Julii i Maksyma. Młodzi rodzice rok temu się pobrali. Julia jest katoliczką natomiast Maksym to może mało praktykujący, ale muzułmanin. Sakramentem związana jest tylko ona. Maksym mimo wyraźnego niezadowolenia ze strony brata nie stara się swej żony nawrócić na islam. Ksiądz Marek mówi, że kiedyś to on się ochrzci.
   W Uraju zatrzymujemy się u państwa Wasilija i Nataszy i ich syna Stiepana. 

nasi gospodarze - Wasilij, Natasza i Stiepan :

  
   Dzisiaj wieczorem - jest już po 21-szej. u nich będzie msza święta. Poza Maksymem, który został z małym Aleksandrem są wszyscy. Ks. Marek ubiera albę i stułę i w sąsiednim pokoju zaczyna spowiedź. Wszyscy korzystają z sakramentu pojednania i trwa to długo. Siostra Teresa wykorzystuje wolny czas i rozpoczyna katechezę - podziwiam jej zaangażowanie. 

katecheza siostry Teresy : 


   Jeszcze przećwiczenie, czytań i śpiewu psalmu, wszyscy wyspowiadani, można rozpocząć mszę świętą. Jest poniedziałek, a właściwie to wtorek, bo już jest godz. 0.30, ale msza jest niedzielna.



msza święta w mieszkaniu Nataszy i Wasilija :



   Msza św. i chrzest Aleksandra będą w restauracji, która dzisiaj jest zarezerwowana tylko dla nas. Po wejściu do restauracyjnej sali zaskoczył mnie "pięknie" udekorowany ołtarz. Był tak piękny, że siostra Asia musiała niektóre dekoracje przestawić na podłogę.

bohater dnia - Aleksander : 



msza święta : 



rodzice i chrzestni Aleksandra : 


"ja ciebie chrzczę ... " 


szczęśliwi : 



każdy chce mieć zdjęcie z małym Aleksandrem : 


po mszy św. cześć artystyczna - mała Ania :


do domu wracam z podarowanym mi 
aniołkiem czytającym QUO VADIS :


najbardziej uradowana z wyjazdu do Uraja - s.Teresa :
/tu już zaczyna się lato, trawa i drzewa już się zielenią/



 radosny powrót :
"dobrze temu kto w swoim domu"


   Wyjazd do Uraja był dla mnie ciekawy i bardzo miły. Miałem okazję spotkać, być, rozmawiać, poznać. Małej, 11-to letniej Ani obiecałem przysłać elementarz by mogła uczyć się polskiego - takie miała życzenie. Co obiecałem to spełniłem. Na fb dostałem zdjęcie na którym moim elementarzem najbardziej interesuje się mały Aleksander. Niech się uczy.

  "wielki" człowiek :




   Chrzest małego Aleksandra, a więc kilka myśli o dziecku :


dziecko jest chodzącym cudem,
jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.


dziecko to taki sympatyczny początek człowieka.


intuicja dziecka jest najkrótszą drogą do prawdy.


dzieci i zegarki nie można stale nakręcać,
trzeba im dać czas do chodzenia.


   I coś dla mnie :

natura wie co robi.
ludzie na starość dziecinnieją
by mogli znaleźć wspólny język z wnukami. 



2 komentarze:

  1. Zygmuncie a ja całkiem z innej beczki gdzie kupiłeś elementarz Falskiego???

    OdpowiedzUsuń
  2. Elementarz Falskiego można dostać w antykwariacie na Jagielońskiej.
    Widzę, że marzy Ci się powrót do 1-szej klasy. Brawo.

    OdpowiedzUsuń